SHIPMAN
FORUM MODELARSTWA SZKUTNICZEGO

Tawerna - Szanty i morska poezja...

Velonka - 2008-02-29, 12:54
Temat postu: Szanty i morska poezja...
"Ballada o księżniczce i piracie"


Pirat porwał piękną księżniczkę
zabił giermka i jego sługę
ona nieprzytomna śni o szczęściu,
a już wkrótce trafi na piracki statek
...
już wkrótce trafi na piracki statek!

Gdy się obudzi młoda panna
całkiem, całkiem z rana
pozna w piracie swego pana,
a w sobie, kobietę pirata
...
w sobie, kobietę pirata!


Nalej rumu do dzbana!
Wypij wieczorem, kochana!

Skocz po butlkę, albo dwie!
Niech zabawa nie kończy się!


Ściągnij te drogie falbany
i włóż pirackie łachy
nie potrzebne już ci zielone polany
i poddaj się morskiej fali
...
poddaj się morskiej fali!

Załoga jest na twe rozkazy
wszystko jest twoje, moja pani
niech wyszorują pokład dwa razy
niech poczują się kochani
...
i poczują się kochani!


Nalać ci rumu, ukochana?
Wypijesz z mojego dzbana?

Wypijemy butlę, czy dwie?
Zaśniemy niewiadomo gdzie!

Niewiadomo gdzie...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Czy ktos z Was zna do tego jakieś cudowne dźwięki?

Velonka - 2008-03-03, 21:04
Temat postu: Krewni i znajomi królka - ''Belfast''
Belfast

Gdy przed dziobem wyłonił się Belfast
Znów mnie wiatry pognały na ląd
Porzuciłem żeglarską kompanię
Miejskich ulic pochwycił mnie prąd
Zabłysło mi słońce fortuny
Szczęście w kartach darował mi los
Pięknej dziewki blask oczu poruszył mnie
Wyciągnąłem ją diabeł wie skąd

Ach piękna smukła jak kliper
W jej ramionach znalazłem swój port
Kiedy nocą w barze tańczyła
Kochałem wzdychałem jak czort

Jej oczu blask szybko omamił mnie
Jak lunatyk popadłem w jej moc
Lecz nie dla mnie już nocą tańczyła gdy
W trzosie nagle zjawiło się dno
W tancbudzie co wieczór pijany jak wór
Wielkie modły wznosiłem do gwiazd
Czarny barman na kredyt do kufla lał
Z każdą kreską nadchodził mój czas

Toczyło się koło fortuny
Ja zostałem na dnie taki los
Gdzieś w portowej dzielnicy spłukany do cna
Naganiaczom sprzedany za grosz
Cóż whisky Belfastu wypita do dna
Gdzieś na morzu ocucił mnie wiatr
W doborowej żeglarskiej kompanii
Smukły kliper mnie poniósł do gwiazd

Ach piękny smukły to kliper
Pośród żagli znalazłem swój dom
Kiedy z falą harcuje
Gdy idzie na wiatr
Przypomina mi tancerki pląs

Velonka - 2008-03-03, 21:08
Temat postu: ''Monotematyczna piosenka turystyczna'' EKT
Monotematyczna piosenka turystyczna - posłuchaj

. Nie ma, jak po przejściu ciężkiej trasy, |
Gdy do kolan nogi zdarte masz, <Oj, boli, boli...>
Z ludźmi nad kufelkiem się zobaczyć,
Gadać, śpiewać do białego dnia. <Aż do zachrypnięcia!>

Ref.: Piwko w kufelku nie może długo stać.
Jedno..., drugie..., a potem jeszcze dwa!
Obok kumpel gra na gitarze jakiś stary hit,
Pijmy i śpiewajmy - ile sił! |

2. Wolę się tu z Wami napić piwa, <Bul, bul, bul, gul, gul...>
Niźli w whisky pływać w USA,
Ale nie chcę też za bardzo skrywać -
Zamiast piwa, wolę wypić dwa. <Dziękuję bardzo! - Proszę uprzejmie!>

3. Z baru odebrałem zapewnienie:
"Piwa nie zabraknie!" - mówił gość. <Kiciarz...>
Na ambicję wszedł mi tym stwierdzeniem,
"Nie zabraknie? - Lepiej nie mów: Hop!"

4. Jutro znowu nas dopadnie życie, <Oj, ból bolesny!>
Praca, żona, szkoła, forsy brak.
Jutro będzie futro, więc: Do jutra! <No!>
A na razie: "Razem! W górę szkła!"

Velonka - 2008-03-04, 23:59
Temat postu: ''Face to face'' GFS
Jest taka jedna morska piosenka, która jest dla mnie szczególna, wtajemniczeni wiedza dlaczego...




W morzu rok stawiałem szmaty-
Taki ze mnie tęgi ćwik;
Dzisiaj wreszcie dzień wypłaty,
Schodzę na swój wikt!

Chwile dwie u armatora-
Mordka w mordkę, face to face;
Potem „dutki” na dno wora
I we własny ruszam rejs.


Ref.:
Sam dziś sterem, oficerem,
Sam okrętem, barometrem,
Huraganem, oceanem
I bałwanem też.


Najpierw kadłub rozkołyszę
(bukszpryt z przodu, rufa w tle);
krzyknę w barze harmoniście:
„więcej sztormu chcę!”

Wyrwę dziewkę do tupania-
Twarz ku twarzy, face to face;
Wezmę taką, co się skłania,
By przetrzymać ostry rejs.


Ref.:
Sam dziś sterem, oficerem...



Pohalsuję bez kompasu,
Bez kotwicy i bez dna;
Gardło zedrę i obcasy,
Kiedy pójdę w tan.

Jeśli ktoś zastąpi drogę
(gęba w gębę, face to face),
znaleźć wyjście mu pomogę,
żeby mi nie wchodził w rejs.


Ref.:
Sam dziś sterem, oficerem...



Może zdarzyć się jednakże
(gdy na głowie stanie świat),
że mnie w posuwistym transie
senny złapie szkwał.

Przytulony do kobiety
(buźka w buźkę, face to face),
Chrapnę wówczas i- niestety-
W dalszy nie popłynę rejs.


Ref.:

Sam dziś sterem, oficerem...

Velonka - 2008-05-17, 18:52

Magda

Diament

Pijany żeglarz

Powrót

Molly

Digi digi

Tańcowanie

Prawie Metalica

Velonka - 2008-06-10, 19:16

Green Horn

Eliza Jane

Taki był cholerny sztorm

Szanta dorszowa

Klasyka = pożegnanie Liverpolu

Pożegnalny ton

Velonka - 2008-06-10, 19:23

<koniec> RADIO SZANTY
<hura>

Waldemont - 2008-06-10, 19:48

Witam.
O jak miło.
Moja ulubiona szanta to "niepoprawny gość"
Jest jakas metoda na dodawanie załącznikó?
Siepnąłbym fifko.
:mrgreen:
Można prosić Madame?

Waldemont - 2008-06-10, 19:54

Sam się obsłużę, jak tak.

Pieniądze zostawiam na szynkwasie, żeby nie było potem........
8-)

Waldemont - 2008-06-10, 20:02

Żeby w nastroju
Cztery pifka

Waldemont - 2008-06-10, 20:12

No to bitwa:
Mechanicy Sznty

Waldemont - 2008-06-10, 20:16

Jeszcze jedna
Maui

Waldemont - 2008-06-10, 20:25

heeeeeeeeeeeeep no to przechyły
Przechyły

Velonka - 2008-06-11, 18:26

Początkującego żeglarza pieśń radosna
Waldemont - 2008-06-11, 20:21

He he he, podobuje mi się ten utfur.
Śpiewam se czasem w trasie by się nie nudzić.

Waldemont - 2008-06-11, 21:52

Se cuś golnę i zapodam jak było kiedyś....

Jakieś 40 lat temu. Po skończeniu technikum i dość uciążliwych staraniach zostałem przyjęty na praktykanta maszynowego na trawlerze konwencjonalnym w Dalmorze. Po nocy przespanej na plaży (nie znalazłem miejsca w hotelu – lipiec, Gdynia) melduję się na statku u kapitana.
O dobrze że pan jest!
Załoga na burcie ma być na 19 a ja mam jeszcze dużo spraw do załatwienia.
Za godzinę przyjedzie cysterna z paliwem. Zejman pokaże panu wlew i odpowietrznik. Trzeba to załatwić.
Moje radosne „tajest” było jak tornado dla pierwszego po bogu. Przepadł.
Po jakimś czasie przyjechała ciężarówa z HDSem i zwaliła na keję 20 dwustulitrowych beczek z ropą.
Kierowca wrzasnął: awaria cysterny! I pojechał. Nie ma zmiłuj się. Na szczęście keja była wyżej niż pokład statku. Rzuciłem kilka opon na pokład i skopałem po oponach kolejno beczki na pokład.
Otwory do tankowania i odpowietrzający były w pokładzie. Znalazłem jakiś sprzęt i poodkręcałem korki. Do tej pory szło świetnie. Teraz zaczęły się schody. Beczkę (stalową obręczówkę) o wadze jakieś 200 kg należało unieść i umieścić nad wlewem i powoli lać do dużego lejka. To co z tego że w owym czasie taką beczkę to mogłem przetaczać siurkiem po pokładzie. Po 3 beczce padałem już na pysk. Nie będę się rozpisywał jak czułem się po 20tej. Nie czekając na pochwały poszedłem spać na wskazaną koję w ubraniu do mojej kabiny. Przez sen słyszałem jakąś krzątaninę, odpalanie silnika, nawet przespałem odprawę celną i WOPu. Przyjemnie zaczęło huśtać. Obudziło mnie dopiero mocne szarpanie za ramię i wrzask 3 mechanika (jak się potem okazało). Wstawaj synu. Nie zakręciłeś odpowietrzenia i woda morska poszła do zbiornika. Nie działa kuchnia!. Załoga czeka na kolację. Do roboty! Wypompuj tę wodę i módl się żeby w zbiorniku ocalało wystarczająco paliwa ma rejs bo wyrzucą cię za burtę bez wahania!
Wajhowałem jeszcze 4 godziny ręczną pompą skrzydełkową wylewając wodę za burtę zanim pokazała się ropa. Kolacja byłą sporo opóźniona. Następne 24 godziny nie miałem siły ruszyć palcem. Ja się pytam w mordę i nożem: GDZIE BYŁO JAKIEŚ ZA>>>NE BHP ?

Aż mnie wszystko zabolało jak se przypomnę. Idę dać po oczach z tego wszystkiego...

Velonka - 2008-06-12, 15:03

To się nazywa marynarska przygoda <piwka> (hmm moze to zabrzmiało zbyt abstrakcyjnie) ale az mnie wszystko zabolało. Niestety BHP i teraz maja wszyscy gdzieś. <ouch> ŻĄDAMY WIĘCEJ TAKICH WSPOMNIENIOWYCH OPOWIESCI <super>
Waldemont - 2008-06-12, 18:59

Właściwie czemu nie? Zebrało się tego troszku.
Cytat:
Kiedy rum zaszumi w głowie
Wtedy życie nabiera treści
Wtedy się najlepiej słucha morskich opowieści....


Czy wykonywałem najbardziej niebezpieczny zawód w Polsce?
Jeśli ktoś ogląda regularnie Discovery to wie, że najbardziej niebezpiecznym zawodem na świecie uznany został zawód poławiacza krabów. Bo i akwen parszywy, pora roku do dupy, sezon połowowy krótki, sprzęt połowowy niebezpieczny, kutry niewielkie, pieniądze niesamowite, konkurencja spora. Film „Storm master” (Gniew Oceanu), choć o połowie mieczników, najbardziej oddaje charakterystykę tej pracy.

Zastanawiam się czy praca rybaka dalekomorskiego była najbardziej niebezpiecznym zawodem w Polsce. Coś chyba w tym jest o czym świadczą wypadki nieudanej serii trawlerów (ptaszki) w PPDiUR* Gryf w Szczecinie. Wywrotki do góry dnem przy zwrocie na dużej sztormowej fali i zatonięcie z żywymi członkami załogi wewnątrz. Pewnie są niebezpieczniejsze zawody, choćby górnictwo. Jednak kiedy sobie przypomnę kilka faktów to zaczynam się trochę bać. W ciągu mojej praktyki (1 rok) miały miejsce zdarzenia które mnie spotkały lub dotyczyły: śmiertelny wypadek członka załogi pokładowej, pożar który sam wywołałem wylewając resztki ropy po zmywaniu płyt podłogowych w maszynie na czopuch kotła zamiast do zęzy, oparzenie o rurę z gorącą parą (120 °C) – chciałem się przytrzymać w czasie chwiejby i skóra dłoni została mi na rurze, oparzenie palnikiem spawalniczym (przypalałem palnik pracującemu koledze (grill do połowy przedramienia) i kilka zranień, które pominę. Na statku był przeszkolony od pomocy przedmedycznej (radiota) ale niech Allah ma w opiece wszystkich którym chciał pomóc. Mnie robił zastrzyk p/tężcowy, to wrzask jaki podniosłem słychać było chyba na Rozewiu. No ale powiedzmy, że to jeszcze nic takiego.
Tak naprawdę to włosy mi jeszcze wypadają ze strachu gdy sobie przypomnę co się działo w maszynie podczas rutynowego rejsu.
Świecką tradycją było że po wyjściu w morze, załoga maszynowa zasiadała w komplecie (9 smoluchów) w tunelu wału napędowego na matach z włókna kokosowego (materiał do filtrów ciśnieniowych) i zaczynał się najzwyklejszy pochlaj. Piło się z reguły 3 dni, to jest tyle ile trwał czas na dopłynięcie na łowiska na Północnym. Piło się wszystko od szlachetnych trunków na początku do piwa z kantyny dopóki było (do ostatniej buteleczki). Pić musieli wszyscy i równo.
Praktykant też.

Pomimo że w czasie drogi na łowisko właściwie nie wykonywało się manewrów maszyną to były czynności które należało wykonywać regularnie. Do najważniejszych należała kontrola temperatur panewek wału korbowego maszyny głównej. Pomiar polegał na wychyleniu się w głąb otwartej skrzyni korbowej maszyny, trzymając się za półcalową rurkę stanowiącą barierkę ochronną i dotykaniu kolejno ręką obudów wirujących korbowodów i panewek głównych wału przy ok. 150 obrotach na minutę maszyny wysokości małego budynku. Ten obowiązek należał do mechanika wahtowego. W czasie pochlaju wahty nie obowiązywały dlatego obowiązek spadał na praktykanta jako najmłodszego. Pijany jak orangutan wieszałem się pilnując maszyny i tylko dzięki wyjątkowemu zbiegowi okoliczności nie zostałem zmielony na hamburgery w czasie tego pełnego przygód roku.

Przygody te nie spowodowały jeszcze mojego zainteresowania bezpieczeństwem pracy ale coś mi już czasem świtało w pustym łbie w chwilach trzeźwości.
Na starość już nie pociąga mnie alkohol na zjazdach koleżeńskich.
Swoje wypiłem już i starczy.
_______________
*) Przedsiębiorstwo Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich

Velonka - 2008-06-12, 23:03

Cytat:
Na starość już nie pociąga mnie alkohol na zjazdach koleżeńskich. Swoje wypiłem już i starczy.
<super>
masz za to u mnie duzy plus że jesteś niepijący. Chciałam dać emotkę z buziakiem ale Emilius chyba celowo tu jej nie zamieścił, zebym nie rozdawała nikomu :-P
Przypadków niezwykłych i bolesnych po trochu faktycznie miałes duzo, a zastrzyk przeciwtezcowy boli, nawe jak go robi zaprzyjaźniona pielegniarka <ouch> wiem cos o tym.
Jak tak zacząłes opowiadać o tych ranach i poparzeniach odruchowo popatrzyłam na swoje blizny (tak, tak wiem Emilus, jedzie się od razu na pogotowie a nie czeka dobe za zejdzie skóra)i prypomniało mi się <alejaja> jak kiedys przesligalismy sie w opowiesciach (z pokazywaniem) kto z czego i w którym miejscu ma bliznę :mrgreen:
''Morskich opowieści'' nie posiadam w swym zyciu niestety

Waldemont - 2008-06-13, 21:07

To teraz może coś o sytuacji, w której wszelkie organy nadzoru i kontroli warunków pracy razem ze swoimi przepisami najchętniej zabrałyby głos dopiero po fakcie.
Najbardziej niebezpieczna awaria z w jakiej się znalazłem razem ze wszystkimi członkami załogi. Mój statek nazywał się s/t Tyśmienica.
S/t w nazwie s/t Tyśmienica oznacza iż jest to statek z napędem parowym, którego paleniska są zasilane mazutem. To znaczy że dopóki jest ciśnienie w kotle to statek jest sprawny i wszystkie urządzenia zasilane parą lub elektrycznością z agregatu zasilanego parą działają i zapewniają mobilność i sprawność nawigacyjną jednostce morskiej. Jednak proces uruchamiania a także wygaszania całej maszynerii trwa ładne parę godzin.
Zdarzają się jednak sytuacje gdy tego czasu nie ma i potrzeba szybkiej decyzji, odwagi a czasem poświęcenia by zapobiec większemu nieszczęściu. Otóż zdarzyło nam się podczas trałowania na łowisku w pobliżu skalistych wybrzeży Szkocji w dość trudnych warunkach i niesprzyjającego dopychającego wiatru ( ok. 7 B ) że pękła nam płomienica powodując zagrożenie wybuchem kotła, jeśli nie zostaną natychmiast wygaszone paleniska. Należało jak najszybciej wymienić lub zaślepić pękniętą płomienicę by przywrócić sprawność maszynowni i statkowi.
I wszystko w porządku sama naprawa jest b. krótka tylko że proces wygaszania palenisk i ponownego rozpalenia w celu osiągnięcia właściwego ciśnienia roboczego trwa kilkanaście godzin. Tego czasu nie mieliśmy. Bezwładny statek dryfował pod naporem wiatru na skały przy dość nieźle rozkołysanym morzu.
Była jedna możliwość. Jak najszybciej wejść do części ogniowej i dokonać naprawy. Temperatura pomimo natychmiastowego wyłączenia palników niestety spadała bardzo powoli. Czekaliśmy znoszeni na skały całkiem bezsilni aż spadająca temperatura w końcu pozwoli otworzyć właz i wejść ochotnikowi.
I znalazł się taki, który się tego podjął. Mój współpracownik z wahty palacz, póżniejszy przyjaciel.
Poprosił o dziwną miksturę, która podobno miała mu to umożliwić. Mikstura składała się w połowie z mleka skondensowanego i spirytusu. Termometr przy pomiarze wskazywał tymczasem 70 stopni. Ale czasu już nie było. Roman wyjął wreszcie nieodłaczną fajkę z gęby golnął z blaszanego kubka i zniknął we włazie zabierając z sobą narzędzia i kablówkę (oświetlenie kanałowe -24V). Sam, bez żadnej asekuracji ani ubezpieczenia. Zresztą w tej sytuacji i tak bezużytecznego.
Zamarliśmy w oczekiwaniu. Po ok. 15 minutach wyszedł nie do poznania słaniając się z wyczerpania łapiąc powietrze jak ryba otwartymi ustami klnąc w sposób który nawet we mnie wzbudzał szacunek bo połowy słów i tak nie rozumiałem zresztą. Był kaszubem. Mogliśmy odpalać maszynerię. Roman pluł krwią na płyty podłogi w maszynie jeszcze kilka dni ale w dalszym ciągu nie przestawał oszukiwać w karty.
Ciekaw jestem czy teraz jest jakiś behapowiec w Dalmorze i czy po skończonej w męce podyplomufce wyrywa się ze swoimi szkoleniami do załóg pływających. Chętnie bym sam posłuchał.

Velonka - 2008-06-14, 22:50

Cytat:
chętnie bym posłuchał.

a my chetnie dalej bedziemy słuchac historii Twojego zycia Autor! Autor!
<super>
poza tym mam pytanie
jesli ludzie mają doła przychodza do baru (tudziez tawerny)
a co zrobic jesli to barmanka ma doła?

Emilius - 2008-06-14, 23:13

Dawaj dawaj,
Waldemont - 2008-06-15, 08:16

No dobra.
To ten cykl szkoleń zakończę wykładem na temat nieco luźniejszy.
Mianowicie najwredniejsze kawały morskie co , jak się zaraz okaże , nie pozostaje bez wpływu na zagrożenie dla zdrowia i życia, zwłaszcza dla kolegów z wahty.
Cykl pracy i odpoczynku na statku jest regulowany systemem waht. Wahty są podzielone na cykl pracy 4 x 8. t.z.n. 4 godziny pracy i 8 godzin odpoczynku i tak co 12 godzin dopóki statek jest w morzu. W porcie, w czasie postoju, przechodzi się na wahty „zejmańskie” 12 x 24. Stąd cyrki jakie odbywały się z kręceniem urządzeniami mierzącymi parametry w maszynowni, a zwłaszcza obrotomierzem maszyny głównej. A to z takiego powodu że wahta która kończy manewry w porcie związane z cumowaniem do kei automatycznie staje się wahtą „zejmańską” to znaczy że 4 godziny pracy stają się 12 godzinami, z automatu. Każda wahta w maszynie kombinowała jak tylko mogła by nie kończyć rejsu, co jest oczywiste, zwłaszcza że niektórzy z dzielnej załogi maszynowej byli młodymi facetami i mieli całkiem całkiem małżonki, oczekujące niecierpliwie, rzecz jasna nie na mężów a na fanty jakie przywozili z każdego rejsu.
Ale ja nie o tym chciałem.
Nie wiem czy w kimś ze słuchaczy wezbrała autentyczna chęć mordu. We mnie takie instynkty budziły się często z powodu kawałów robionych mi przez wrednych i złośliwych kolegów. Ze względu na posiadaną rangę byłem przypisany do tzw „psiej wahty” to jest odbywającej się w godzinach 12 – 16 i 00 – 4 czyli najgorszymi do wyobrażenia. Po nocnej pracy zakończonej o 4 tej każdy musi zwalić się znużony jak najprędzej do koi. Tu muszę wyjaśnić jak zbudowana jest koja na statku morskim. Jest to skrzynia o odpowiednich wymiarach w którą, na podstawkach, wmontowana jest rama ze stalowymi sprężynami na której leży materac i elementy zwykłej pościeli i wszystko to jest ograniczone dość wysoką burtą zapobiegającą zbyt częstemu wypadaniu na pysk podczas marzeń nocnych w czasie sztormowej pogody. Otóż najwredniejszym kawałem jest podrzucenie butelki (lub puszki) po piwie i włożenie jej pomiędzy dolną płytę obudowy koi a ramę ze sprężynami.
Efekt był mniej więcej taki: turlu turlu turlu – jep! turlu turlu turlu – jep! turlu turlu turlu – jep! turlu turlu turlu – jep! turlu turlu turlu – jep! turlu turlu turlu – jep! I tak do śniadania bo żeby wyjąć tę butelkę należało rozmontować koję a kto ma na to chęć o godz 4 nad ranem zmęczony wahtą i monotonnym kiwaniem się całego zakładu pracy jakim, bądź co bądź jest statek morski.
O zmrużeniu oka nie ma mowy pomimo użycia całej siły woli i wykorzystaniu wszystkich znanych sztuczek ( z liczeniem baranów do miliarda włącznie). Taki wnerwiony delikwent z przekrwionymi od niewyspania oczami i zmierzwionym włosem jest zdolny do seryjnego morderstwa wszystkich którzy mu wejdą w drogę. ]
Innym ulubionym przez mojego kumpla z wahty Romana było budzenie mnie do na służbę przy pomocy żywego kraba wielkości koła samochodowego, wsuniętego pod kołdrę. Metoda niezwykle skuteczna bo w ciągu kilku sekund osiągałem przytomność, niezwykłą sprawność i godowość do uczynków.
Pozostałe , te bardziej drastyczne, pominę powodowany autocenzurą.
Dziękuję za uwagę.

Velonka - 2008-06-16, 11:16

<beer> :mrgreen: <piwka> <hura> juz tam wole jak do łózeczka sie wkałda cos innego (albo w łózeczku <cenzura> ), a buteleczke obalic mozna :-D
Velonka - 2008-06-23, 22:53

to nieprawda że zony marynarzy czekają w porcie tylko na prezenty
czekają, szkochaja, tęsknią, ech....
Fregata

Velonka - 2008-06-25, 08:37

POWRÓT

POLKA

MARCO POLO

http://krzysztex.wrzuta.p...Y CHŁOPCY RAZEM

Viluir - 2008-07-10, 16:47

Ahoj!

aah.. przepiękne te "marynarskie opowieści". Baardzo błagam o więcej <dzieki> <dzieki>
Swoją drogą jakbym tylko dorwała takiego dowcipnisia z puszką/butelką to bym mu chyba..... twarz w zęzę wsadziła <cenzura> :evil:

TUTAJ można ściągnąć(legalnie) szanty w formacie mp3(praktyczna rzecz jak ktoś lubi sobie czegoś fajnego posłuchać np: w drodze do pracy/szkoły)

Pozdrawiam
Paulina

Velonka - 2008-07-13, 17:06
Temat postu: Cisza morska Na wysokości Tarkankut - Mickiewicz Adam
Już wstążkę pawilonu wiatr zaledwie muśnie,
Cichymi gra piersiami rozjaśniona woda;
Jak marząca o szczęściu narzeczona młoda
Zbudzi się, aby westchnąć, i wnet znowu uśnie.

Zagle, na kształt chorągwi gdy wojnę skończono,
Drzemią na masztach nagich; okręt lekkim ruchem
Kołysa się, jak gdyby przykuty łańcuchem;
Majtek wytchnął, podróżne rozśmiało się grono.

O morze! pośród twoich wesołych żyjątek
Jest polip, co śpi na dnie, gdy się niebo chmurzy,
A na ciszę długimi wywija ramiony.

O myśli! w twojej głębi jest hydra pamiątek,
Co śpi wpośród złych losów i namiętnej burzy;
A gdy serce spokojne, zatapia w nim szpony.

Velonka - 2008-07-13, 17:16
Temat postu: ''Żegluga'' Adam Mickiewicz
Szum większy, gęściej morskie snują się straszydła,
Majtek wbiegł na drabinę: gotujcie się, dzieci!
Wbiegł, rozciągnąl się, zawisł w niewidzialnej sieci,
Jak pająk czatujący na skinienie sidła.

Wiatr! - wiatr! - dąsa się okręt, zrywa się z wędzidła,
Przewala się, nurkuje w pienistej zamieci,
Wznosi kark, zdeptał fale i skróś niebios leci,
Obłoki czołem sieka, wiatr chwyta pod skrzydła.

I mój duch masztu lotem buja śród odmętu,
Wzdyma się wyobraźnia jak warkocz tych żagli,
Mimowolny krzyk łączę z wesołym orszakiem;

Wyciągam ręce, padam na piersi okrętu,
Zdaje się, że pierś moja do pędu go nagli:
Lekko mi! rzeźwo! lubo! wiem, co to być ptakiem.

Velonka - 2008-07-13, 17:19
Temat postu: ''Burza'' Adam Mickiewicz
Zdarto żagle, ster prysnął, ryk wód, szum zawiei,
Głosy trwożnej gromady, pomp złowieszcze jęki,
Ostatnie liny majtkom wyrwały się z ręki,
Słońce krwawo zachodzi, z nim reszta nadziei.

Wicher z tryumfem zawył. a na mokre góry
Wznoszące się piętrami z morskiego odmętu
Wstąpił genijusz śmierci i szedł do okrętu,
Jak żołnierz szturmujący w połamane mury.

Ci leżą na pół martwi, ów załamał dłonie,
Ten w objęcia przyjaciół żegnając się pada,
Ci modlą się przed śmiercią, aby śmierć odegnać.

Jeden podróżny śledział w milczeniu na stronie
I pomyślił: szczęśliwy, kto siły postrada,
Albo modlić się umie, lub ma z kim się żegnać.

Velonka - 2008-07-19, 20:51

http://arthard.wrzuta.pl/audio/3UAbPdyy5x/


http://kriss13w.wrzuta.pl/audio/jwguqUUG94/

Velonka - 2008-07-27, 19:58

stało się, do Szefowej się szanta przykleiła i spokoju nie daje


Irlandka

. Powiedz Miła, gdzie Twój dom,
Czy bracia Twoi też tam są?
Czy dasz mi to, co chcesz mi dać,
Gdy tata z mamą pójdą spać?

Piękny, dumny, niezdobyty
Wdzięk Irlandki z Belfast City.
Szturm i opór, i raz, dwa, trzy -
Do sypialni wciąż zamknięte drzwi.

2. Chodziłem za nią cały dzień,
Jak wierny pies w londyńskiej mgle.
Jej nóżki dwie to istny cud,
Lecz strzeże ich irlandzkich ud.

Najpiękniejsza w całym mieście,
Kiedy nie dla mnie piękniejsza jeszcze,
Zwiewna jak irlandzka mgła,
Irlandzki urok w sobie ma.

3. Niejeden z nią zwiedziłem bar,
A w każdym barze czekał brat
I taki z tego miałem zysk,
Że tęgo oberwałem w pysk.

Barów w porcie ze trzydzieści,
Rano na pokład mnie przynieśli.
Ilu tu braci trzeba mieć,
By honoru jednej siostry strzec?

4. Złamane serce, zmięty frak,
W pobitą gębę wieje wiatr.
Jednego durnia będzie mniej,
Gdy zacznie się następny rejs.

Piękny, dumny, niezdobyty
Wdzięk Irlandki z Belfast City.
Szturm i opór, i raz, dwa, trzy -
Do sypialni wciąż zamknięte drzwi.

Viluir - 2008-07-28, 18:37

Ahoj!
<hura>
Morskie Opowieści

Kiedy rum zaszumi w głowie,
Cały świat nabiera treści,
Wtedy chętnie słucha człowiek
Morskich opowieści.

Ref.: Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Łajba to jest morski statek,
Sztorm to wiatr, co dmucha z gestem,
Cierpi kraj na niedostatek
Morskich opowieści.

Ref.: Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Pływał raz marynarz, który
Żywił się wyłącznie pieprzem,
Sypał pieprz do konfitury
I do zupy mlecznej.

Ref.: Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Był na "Lwowie" młodszy majtek,
Czort, Rasputin, bestia taka,
Że sam kręcił kabestanem
I to bez handszpaka.

Ref.: Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Jak pod Helem raz dmuchnęło,
Żagle zdarła moc nadludzka,
Patrzę - w koję mi przywiało
Nagą babkę z Pucka.

Ref.: Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Niech drżą gitary struny,
Niech wiatr grzywacze pieści,
Gdy płyniemy pod banderą
Morskich opowieści.

Ref.: Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Może ktoś się będzie zżymał
Mówiąc, że to zdrożne wieści,
Ale to jest właśnie klimat
Morskich opowieści.

Ref.: Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Pij bracie, pij na zdrowie,
Jutro Ci się humor przyda,
Spirytus Ci nie zaszkodzi,
Sztorm idzie - wyrzygasz.

Ref.: Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Kiedy znudzą Ci sie szanty
i obrzydną Ci mazury
to p <cenzura> ij kapitana
i uciekaj w góry!

Ref.: Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Kto chce, ten niechaj wierzy,
Kto nie chce, niech nie wierzy
Nam na tym nie zależy,
Więc wypijmy jeszcze.

Ref.: Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.


Pozdrawiam
Paulina

Velonka - 2008-08-20, 08:10

mea culpa - juz dawno tu powinna być ta piosenka
Trzecia miłość żagle - Czerwone Gitary

Velonka - 2008-08-27, 09:25

Czasami dla zabawy uda się załodze

Pochwycić albatrosa, co śladem okrętu

Polatuje, bezwiednie towarzysząc w drodze,

Która wiedzie przez fale gorzkiego odmętu.



Ptaki dalekolotne, albatrosy białe,

Osaczone, niezdarne, zhańbione głęboko,

Opuszczają bezradnie swe skrzydła wspaniałe

I jak wiosła zbyt ciężkie po pokładzie wloką.



O jakiż jesteś marny, jaki szpetny z bliska,

Ty, niegdyś piękny w locie, wysoko, daleko!

Ktoś ci fajką w dziób stuka, ktoś dla pośmiewiska

Przedrzeźnia twe podrygi, skrzydlaty kaleko!



Poeta jest podobny księciu na obłoku,

Który brata się z burzą, a szydzi z łucznika;

Lecz spędzony na ziemię i szczuty co kroku -

Wiecznie się o swe skrzydła olbrzymie potyka.

/Baudelaire Charles/

Velonka - 2008-09-02, 19:48

Jaja precz hihi

Bałtyckie morze

Velonka - 2009-07-27, 19:40

Odkryłam rarytasik i ugrzęzłam

po lewej stronie macie spis zespołów, klikać i słuchać mozna do upadłego, mozna tez pobrać każdą jako mp3 <hura>
Szatowa stronka

Velonka - 2010-11-07, 22:19

GFS - ''Regulus''

GFS - ''Face to face''

Gdańska Formacja Szantowa - Barowe Opowieści

Mann i Materna ;) - Zbyszek Zamachowski Piotrek Machalica i Janusz Józefowicz + Mann i Materna.

Velonka - 2010-12-12, 18:40

In the Navy - wersja oryginalna

In the Navy - Muppet Show ;)

Karrex - 2011-05-06, 18:30
Temat postu: Szanta oliwska
Szanta oliwska
- Trzy Majtki
http://agatorster.wrzuta...._szanta_oliwska
- Cztery Refy
http://pilsudczyk.wrzuta...._oliwska_szanta
    ref.
    Ma Anglia Nelsona i Francja Villeneuve'a, Medina Sidonia w Hiszpanii żył,
    a kto dziś pamięta Arenda Dickmanna, to polski admirał co z Szwedem się bił.

Velonka - 2011-05-06, 21:42

bardzo fajne obie wersje, super szanta, będę znów parę dni nucić ;-)
Thief - 2014-08-17, 15:35

to moja ulubiona:
https://www.youtube.com/watch?v=H1u6l3s9M4A

Andi - 2014-09-23, 17:36
Temat postu: The Bonny Ship the Diamond - szanta
Co prawda szanta o Diamencie już została przedstawiona w polskiej wersji językowej ale ja proponuję ją w wersji angielskiej o tutaj:
http://www.irish-song-lyr...e_Diamond.shtml

I jeszcze tekst:

The Diamond is a ship, my lads
For the Davis Strait we're bound
The quay it is all garnished
With bonnie lasses 'round
Captain Thompson gives the order
To sail the ocean wide
Where the sun it never sets, my lads
Nor darkness dims the sky
    For it's cheer up my lads
    Let your hearts never fail
    For the bonnie ship the Diamond
    Goes a-hunting for the whale
Along the quay at Peterhead
The lasses stand aroon
Wi' their shawls all pulled around them
And the saut tears runnin' doon
Don't you weep, my bonnie wee lass
Though you be left behind
For the rose will grow on Greenland's ice
Before we change our mind
    For it's cheer up my lads...
Here's a health to the Resolution
Likewise the Eliza Swan
Three cheers for the Battler of Montrose
And the Diamond, ship of fame
We wear the trousers o' the white
The jackets o' the blue
When we get back to Peterhead
We'll hae sweethearts enou'
    For it's cheer up my lads...
It will be bright both day and night
When the Greenland lads come hame
Our ship full up with oil, my lads
And money to our name
We'll make the cradles for to rock
And the blankets for to tear
And every lass in Peterhead sing
"Hushabye, my dear"

Wieść o tragedii The Diamond (zatonął 2 stycznia 1825 roku w Cardigan Bay) przyniósł jeden z niewielu ocalałych statków - Eliza Swan.
Słynną pieśń opiewającą Diamonda - The Bonny Ship The Diamond, napisał anonimowy członek załogi okrętu The Diamond prawdopodobnie sezon lub dwa przed tragedią.
Na polski przełożył ja Marek Siurawski prawie 15 lat temu i od tego czasu „Śmiały harpunnik” należy do jednej z najbardziej znanych szant śpiewanych w każdej tawernie i na każdym festiwalu.

Z żeglarskim pozdrowieniem.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group