SHIPMAN Strona Główna SHIPMAN
FORUM MODELARSTWA SZKUTNICZEGO

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum

Poprzedni temat :: Następny temat
Spod znaku Jolly Roger
Autor Wiadomość
PanDora
Żaglomistrz



Posty: 214
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2012-11-08, 22:12   Spod znaku Jolly Roger

Pirat – osoba, która napada w celu rabunkowym używając statku lub łodzi. Piraci atakują zwykle inne statki, ale mogą również napadać cele nabrzeżne.

Piractwo istniało od początków komunikacji morskiej. Najbardziej znanymi piratami byli piraci berberyjscy, również japońscy atakujący wybrzeża Chin. Rozkwit piractwa przypadł na XVI-XVII w., kiedy różni awanturnicy atakowali hiszpańskie statki przewożące złoto i srebro do ojczyzny.

Epoka nabrała specyficznego, romantycznego klimatu dzięki książkom, hollywoodzkim filmom oraz m.in. grze firmy LucasArts o nazwie The Secret of Monkey Island. Opowieści o piratach charakteryzują się specyficzną atmosferą, z powtarzającymi się wątkami hiszpańskich galeonów, ukrytych skarbów, do których prowadzi tajemnicza mapa, rafy koralowe, dzikie dżungle Karaibów, czarna flaga z namalowaną białą czaszką i piszczelami tzw. Jolly Roger.



Oprócz piractwa o charakterze typowo bandyckim, nastawionego na zyski prywatne piratów, rozwinęła się również oficjalna, zinstytucjonalizowana forma piractwa, dotowana i chroniona przez władców państw, a często i przez konkretne miasta nadmorskie. Więcej informacji na ten temat znajduje się pod hasłami bukanier, kaper oraz korsarz.

Obecnie wody Atlantyku są wolne od piractwa. Jednak na niektórych akwenach (gł. Azja Południowo-Wschodnia) ciągle jeszcze żegluga nie jest w pełni bezpieczna.



Do pirackich statków, na jakich pływano na terenie Morza Karaibskiego w XVI, XVII i w XVIII w. zaliczyć należy (w kolejności od najmniejszego do największego):

* pinasę (mały okręcik, zwykle wykorzystywany jako eskorta),
* slup (większy, bardzo zwrotny, z chęcią eksploatowany przez piratów),
* bryg (statek średniej wielkości, najczęściej kupiecki),
* bark (większy statek kupiecki),
* galeon (wielki statek handlowo-wojskowy).

Stanowczą walkę z piractwem władze państw morskich podjęły na początku XVIII wieku. Zwykle wieszano ich na szubienicy publicznie. Kapitan William Kidd zawisł na stryczku w 1701. Problem piractwa istniał nadal na przełomie XVIII i XIX wieku, stając się m.in. jednym z głównych tematów polityki zagranicznej nowo utworzonych Stanów Zjednoczonych. Piractwo na wybrzeżu berberyjskim (Afryka Północna) i częste ataki na amerykańskie statki stanowiły argument za ściślejszą strukturą polityczną państwa. W odpowiedzi na zagrożenie pirackie utworzono też United States Navy. Na początku XIX wieku doszło do dwóch wojen berberyjskich. Casus belli stanowiła piracka działalność państewek północnoafrykańskich.

Znani piraci:

* Klaus Störtebeker 1360 - 1401
* Barbarossa ur. 1478, zm. 4 lipca 1546
* Sir Francis Drake 1540 - 1596
* Jan Kuna (polski kaper znany też jako Jan Marten) 1559 - 1599
* Peter Easton 1570 – 1620
* Klaas Compaan 1587 - 1660
* Henry Mainwaring 1587 - 1651
* Henry Morgan - 1635 - 1688 walijski bukanier w służbie Karola II
* Kapitan William Kidd (Captain Kidd) 1645 - 1701
* Henry Avery Long Ben 1659 - 1699
* Edward Teach albo Thatch, znany jako Blackbeard ("Czarnobrody") 1675 - 1718
* Woodes Rogers 1679 – 1732
* Charles Vane 1680-1721
* Black Bart Roberts Bartholomew Roberts 1682 - 1722
* Jack Rackham Calico Jack 1682 - 1720
* Mary Read 1685–1721
* Stede Bonnet 1688 - 1718
* Black Bellamy Samuel Bellamy 1689 - 1717
* Chris Condent 1690 – 1770
* Edward Low 1690 — 1724
* Anne Bonny 1698–1700 - 1782
* Ching Shih ur. 1775, zm. 1844
* Charlotte de Berry
* Jean Lafitte 1780 – 1823
* Piet Hein
* Pirata Cofresi (Roberto Cofresí Ramirez de Arellano) 1791 – 1825
* Bully Hayes 1827 lub 1829 – 1877



Korsarz (ang. corsair, privateer)
- pirat działający na zlecenie władcy w czasie wojny lub pokoju, którego wynagrodzeniem była całość lub większość łupów. Dzięki korsarzom władca mógł razić flotę przeciwnika (również anonimowo), nie wydając pieniędzy ze skarbca na marynarkę wojenną. Korsarz otrzymywał od swojego monarchy list kaperski (lub inaczej patent), który dawał mu prawo do wpływania do portów tego monarchy, co umożliwiało sprzedaż łupów i ewentualny remont jednostki.

Korsarstwo najsilniej wspierała Francja (XVI-XVII w.), choć najbardziej znani korsarze byli Anglikami.

W roku 1856 państwa europejskie oficjalnie wyrzekły się stosowania korsarstwa.

Opisani korsarze:

* Eryk Pomorski 1382 - 1459
* Piri Reis ur. między 1465 a 1470, zm. 1553
* Hajraddin Barbarossa ur. 1478, zm. 4 lipca 1546
* Francis Drake 1540 - 1596
* William Kidd 1645 - 1701
* Jean Bart ur. 21 października 1651, zm. 27 kwietnia 1702 flamandzki kaper na usługach Francuzów.
* William Dampier 1652 - 1715
* Henry Every 1659 – 1699
* Charles Henri d'Estaing 1729 - 1794
* Robert Surcouf 1773 - 1827
* Jean-Marie (Jean) DUTERTRE, 1768 - 1811




Kaper - armator lub dowódca, również członek załogi uzbrojonego statku handlowego, walczący na własny koszt i ryzyko w służbie swego mocodawcy prowadzącego wojnę na morzu. Mocodawca zapewniał kaprowi ochronę prawną (w tym prawo do noszenia na statku jego bandery) oraz prawo do zachowania większości zysków.

Zasadniczo terminy kaper i kaperstwo - są bliskoznaczne terminom korsarz i korsarstwo, przy czym te pierwsze odnoszą się do Morza Bałtyckiego i Północnego w okresie od XV do XVIII wieku.

Takie działania na morzu, o charakterze normalnej wojny, nie oznaczały prowadzenia wojny na lądzie (co najwyżej na terenach przybrzeżnych). Zwaśnione strony prowadziły w ten sposób walkę w rywalizacji o tereny zamorskie lub opanowanie handlu na morzu. Kaprów wynajmowali nie tylko monarchowie czy pomniejsi władcy, ale i niektóre miasta portowe - posiadające dużą autonomię w ramach organizmu państwowego, w którym się znajdowały (często tylko nominalnie) lub będące samodzielnymi miastami-państwami (Hanza).

Kaperstwo było połączeniem rabunkowego rozboju na morzu z funkcjonowaniem jako flota wojenna mocodawcy, którego najczęściej nie było stać na utrzymanie własnej marynarki wojennej. Głównym zadaniem kapra było osłabienie ekonomiczne przeciwników mocodawcy, ponieważ jednak kaper sam był nakładcą swojej działalności i ponosił ryzyko, to prawo do zachowywania dla siebie zysków dochodziło do 80-90%. Podział zysków na rzecz mocodawcy był większy, jeżeli ten inwestował w kapra (czyli pożyczał mu pieniądze na rozpoczęcie działalności).

Kaperstwo można traktować jako swoisty rodzaj wojsk zaciężnych, ale o bardzo dużej autonomii - zarówno ze względu na sposób organizacji wojska, jak i decyzji co do prowadzonych działań. Tym się jednak nasze lokalne północnoeuropejskie kaperstwo różniło od korsarstwa, że statki, czy też całe floty kaperskie, ściślej współpracowały z regularną flotą, czy też wojskami mocodawcy. Występowały one często we wspólnych związkach taktycznych z oficjalnymi wojskami lub też realizowały, poza rabunkiem, inne zadania. Często też były jedyną flotą mocodawcy.

W Polsce pierwszą flotę kaperską zorganizował król Kazimierz Jagiellończyk w 1456 roku podczas wojny trzynastoletniej z zakonem krzyżackim. System ten stosowali również Zygmunt Stary, Zygmunt August (w tym celu została utworzona specjalna Komisja Morska) i Stefan Batory, angażując nie tylko armatorów gdańskich, ale i angielskich, szkockich, duńskich czy holenderskich. Gdańsk na własną rękę organizował flotę kaperską w ramach Hanzy
    - najsłynniejszym kaprem gdańskim był Paweł Beneke.
    * Mateusz Schulte kaper gdański
    * Jan Kuna (polski kaper znany też jako Jan Marten) 1559 - 1599


Kaperstwo było jednak dla mocodawców ryzykownym rozwiązaniem z powodu nieprzewidywalności działań załóg kaperskich, które często przekraczały swoje uprawnienia, a nawet atakowały okręty neutralne czy sojusznicze. Również ich lojalność była niepewna.

Ostatecznie kaperstwo, tak jak i cała idea korsarstwa, zostało zakazane w 1856 r. na mocy traktatu paryskiego.



Bukanier – termin określający żeglarzy wynajętych przez rządy Anglii, Francji i Holandii do walki z siłami Hiszpanii. Termin określał również piratów działających w regionach Indii Zachodnich. Nazwa pochodzi od francuskiego słowa boucan (barbecue), ponieważ często widziano tych piratów przyrządzających mięso na grillu. Centrum bukanierów była wyspa Tortuga, a następnie Jamajka. W 1671 roku zdobyli Panamę.
    *Henry Morgan – walijski bukanier w służbie Karola II, zwany Królem Bukanierów.

________________________________________
Informacje zawarte w tekście pochodzą z zasobów Wikipedii.
_________________
Pozdrawiam
PanDora



 
 
REKLAMA

Posty: 5606
Wysłany: 2016-03-13, 11:11   Zagadnienia prawne korsarstwa

 
 
Karrex
Admirał Wszechflot i Mórz


Posty: 5606
Skąd: Gdynia
Wysłany: 2016-03-13, 11:11   Zagadnienia prawne korsarstwa

Temat z forum p. Krzysztofa Gerlacha
http://www.timberships.fo...arstwa,277.html


Zagadnienia prawne korsarstwa

W filmie, literaturze pięknej, a także – niestety – tej pretendującej do miana popularnonaukowej, z reguły utożsamia się pojęcia „pirat” i „korsarz” (kaper), co prowadzi młodych ludzi do rozmaitych kuriozalnych wniosków oraz braku zrozumienia ochrony prawnej przysługującej korsarzom od wszystkich walczących stron. Spotyka się na tym tle, nawet ze strony ludzi chwalących się dyplomami historyków lub studiujących ten kierunek, tak dziwaczne stwierdzenia, jak to, że „Hiszpanie tępili korsarzy, a sami nie mieli własnych” – fałszywe pod każdym możliwym względem.

Ten krótki temat zamierzam poświęcić przede wszystkim wszelkiego rodzaju anomaliom w korsarstwie, wariantom trudnym do zdefiniowania, kontrowersjom jaki wywoływały, i przyczyną „ostatecznego” zlikwidowania instytucji korsarstwa na międzynarodowej konferencji w Paryżu w marcu 1856 r. Jednak zacząć trzeba oczywiście od najbardziej „czystego”, klarownego odróżnienia korsarzy od piratów, aby dało się pokazać, czemu te definicje, pozornie całkiem jednoznaczne, w praktyce często się takie nie okazywały.

Otóż KORSARZ (KAPER) to osoba działająca na podstawie upoważnienia swojego rządu, będącego stroną walczącą w jakiejś wojnie. Wyrusza na morze w wyniku działań organizacyjnych prywatnego armatora, spółki, towarzystwa, kampanii itp., na okręcie nie należącym (przynajmniej chwilowo) do marynarki wojennej danego państwa, jednak CAŁKOWICIE LEGALNIE. Jest zobowiązany do skrupulatnego przestrzegania wszystkich uznanych zwyczajowo praw międzynarodowych (jak zakaz mordowania i maltretowania jeńców, rozbitków, cywili, poszanowanie parlamentariuszy itd.) oraz atakowania WYŁĄCZNIE statków i okrętów państwa, z którym jego własne toczy wojnę. Działa dla łupu, czyli nie jest finansowany przez instytucje rządowe, natomiast zdobycz (która musi przede wszystkim pokryć koszty działalności korsarskiej, takie jak np. czarter okrętu, jego uzbrojenie, wyżywienie załogi) jest dzielona skrupulatnie między właścicieli, kapitana, żeglarzy, czasem państwo. Ustalenia odnośnie podziału były bardzo szczegółowe, ale inne w każdym kraju i ciągle się zmieniające, więc ich umieszczenie w definicji ogólnej nie jest możliwe. Korsarz po udanym rejsie wraca do ojczyzny, jest fetowany przez władze, właścicieli, mieszkańców, czasem dostaje tytuły szlacheckie i stopnie w marynarce wojennej, mieszka we własnym kraju i legalnie wydaje zdobyte pieniądze. W razie wzięcia do niewoli jest traktowany dokładnie tak samo jak jeńcy z okrętów wojennych czy statków handlowych.

Natomiast PIRAT to osoba wyjęta spod prawa nawet w państwie, które jest jego ojczyzną. Nie ma i nie potrzebuje od nikogo żadnego upoważnienia do atakowania żeglugi i nie potrzebny mu stan wojny, by to czynić. W związku z tym nie musi odróżniać bander atakowanych jednostek, a nawet jeśli z własnego wyboru tak czyni, nie ma to żadnego znaczenia prawnego. Nie przestrzega żadnych praw, poza tymi, które sam sobie narzuci, więc od strony legalnej jest absolutnym przestępcą. Jego okręt nie może jawnie zawinąć do żadnego portu państwowego w dowolnym kraju, ani być tam remontowany, pod groźbą natychmiastowego zajęcia. Jego działalność nie może być otwarcie sponsorowana przez jakiegokolwiek obywatela państwa. W razie schwytania przez kogokolwiek podlegał w dawnych czasach prawie automatycznie karze śmierci, chociaż nieprawdą jest, że jakoby bez sądu. Nikt nie kontroluje jego poczynań (chyba że inny, silniejszy pirat), ale też nikt nie zapewnia mu żadnej ochrony.

To definicyjne odróżnianie piratów od korsarzy dobrze się sprawdzało w czasie wojny między dwoma cywilizowanymi i na dodatek europejskimi krajami (chodzi o zdefiniowanie w tym rejonie omawianego pojęcia, które wcale nie musiało pasować do zupełnie innych kultur, także wysoko cywilizowanych), w zaawansowanym okresie rozwoju żeglugi, gdy istniały już silne marynarki wojenne reprezentujące interesy państwa, np. podczas francuskich wojen rewolucyjnych i napoleońskich, ale także sporo wcześniej.

CDN.

http://www.timberships.fo...,277.html#10723
_________________
Pozdrawiam
Karol



 
 
Karrex
Admirał Wszechflot i Mórz


Posty: 5606
Skąd: Gdynia
Wysłany: 2016-03-14, 10:10   Zagadnienia prawne korsarstwa cz.2

Korsarzy wysyłały wszystkie lub prawie wszystkie państwa czy zbliżone organizmy społeczne mające dostęp do morza. Na pewno działali korsarze (kaprzy) angielscy, szkoccy, francuscy, brytyjscy, hiszpańscy, polscy, gdańscy, hanzeatyccy, szwedzcy, duńscy, z państewek włoskich, tureccy, północnoafrykańscy, amerykańscy, niderlandzcy i zapewne wielu innych.

Francuskie korsarstwo z lat 1793-1815 było niezwykle ciekawe i znacznie bardziej skomplikowane od w dużej mierze zmyślonych opowieści dla młodocianych o kapitanach Surcoufie, Bavastro czy Lafitte, koloryzowanych i przekłamywanych dla podbudowania „dumy narodowej”. Jego chwilowy rozkwit lub upadek był pochodną wielu czynników – stosunku rządu Francji (który czasem wspierał i zachęcał swoich obywateli do uprawiania tego rzemiosła, czasem był mu obojętny, niekiedy zdecydowanie wrogi jako konkurencji dla marynarki wojennej pod względem bazy ludzkiej), obfitości potencjalnej zdobyczy na morzach, systemu ochrony nieprzyjacielskiej żeglugi, konkurencji finansowej innych form zarabiania pieniędzy przez armatorów, dostępności marynarzy itd. Trzeba bowiem pamiętać, że w realnym korsarstwie, odartym z bajkowego, książkowego romantyzmu, chodziło o PRZEDSIĘWZIĘCIE KOMERCYJNE, którego celem ostatecznym miał być zysk! Jednak w tych rozważaniach zamierzam zajmować się tylko kwestiami prawnymi, a w takim kontekście niezwykle istotne jest zagadnienie traktowania w Wielkiej Brytanii jeńców z licznie wpadających w brytyjskie ręce francuskich jednostek korsarskich. Jak wiadomo, ich los był w tym okresie przeciętnie bardzo ciężki, co wynikało przede wszystkim z nowego, „rewolucyjnego” podejścia Francuzów. W licznych wojnach toczonych przez królestwa Francji i Wielkiej Brytanii w XVIII w. życie jeńców toczyło się względnie znośnie, a okresy pobytu w niewoli trwały na ogół krótko. Wynikało to z faktu, że wzięci do niewoli nadal pozostawali członkami swoich własnych sił zbrojnych, stąd byli zaopatrywani w środki do życia, odpowiedni do rangi żołd itp. przez kraj rodzinny. Wypracowano prawie doskonałe systemy porównywania „znaczenia” poszczególnych rang, więc admirała, komandora itd. można było wymienić za sprecyzowaną liczbę oficerów niższych rang lub marynarzy. Pozwalało to na w miarę płynne i szybkie odsyłanie wszystkich wziętych jeńców w zamian za „ekwiwalentną” liczbę własnych żeglarzy. Ponadto honor oficerski był niemal zawsze równoznaczny z honorem szlacheckim, zatem odesłanie kogoś „na słowo” nie groziło powrotem tej osoby w szeregi walczących przed załatwieniem faktycznej wymiany.

Rewolucja francuska i potem epoka napoleońska przekreśliły większość z tych tradycyjnych mechanizmów. Francuzi bardzo licznie zasilali obozy jenieckie w Wielkiej Brytanii, sami wyłapując znikome ilości przeciwników (z grona brytyjskich żeglarzy oczywiście). Rząd Francji doszedł więc do kapitalnej konkluzji, że on bierze na siebie utrzymanie tej małej grupki jeńców z Royal Navy, a „w zamian za to” oczekuje od rządu Wielkiej Brytanii utrzymywania ogromnych rzesz Francuzów na ziemi brytyjskiej. Francja przestała też honorować dawne - równe dla wszystkich walczących stron - przeliczniki wymiany, żądając innych, absurdalnie korzystnych dla siebie. Francuscy oficerowie z awansu społecznego, nawet jeśli dostawali z czasem hrabiowskie i książęce tytuły od Napoleona, zachowywali często mentalność z klas, z których się wywodzili i traktowali słowo honoru jako zabawną metodę okłamywania łatwowiernego przeciwnika. Zresztą także reżim rewolucyjny czy cesarski nie zamierzał pobłażać swoim wojskowym, którzy z powodu takiej „bzdury” jak honor, mieliby się uchylać czasowo od walki. Brytyjczycy, postawieni przed faktami dokonanymi, odpowiadali zaciskając pasa na brzuchach głodujących jeńców, zaostrzali kary za próby ucieczki, likwidowali przywileje osobom notorycznie łamiącym zobowiązania, ograniczali wymianę, pogarszając i tak z natury ciężki los wziętych do niewoli – chociaż, o czym często i CELOWO się zapomina, ten ostatni dotyczył niemal wyłącznie zwykłych marynarzy i podoficerów. Dla omawianego zagadnienia jest jednak ważne, jak na tym tle prezentowało się podejście władz brytyjskich do jeńców z żaglowców korsarskich.

CDN.

http://www.timberships.fo...,277.html#10725
 
 
Karrex
Admirał Wszechflot i Mórz


Posty: 5606
Skąd: Gdynia
Wysłany: 2016-03-15, 13:33   Zagadnienia prawne korsarstwa cz.3

W pierwszych chwilach po pojmaniu traktowano ich jak wszystkich, przede wszystkim starając się ustalić prawdziwą przynależność jednostki, sprawdzając autentyczność listu kaperskiego, narodowość jeńców (trafiający się czasem Brytyjczycy byli uważani za zdrajców, bez względu na to, czy służyli na nieprzyjacielskim żaglowcu wojennym czy korsarskim, i podlegali karze śmierci), także listę załogi razem z przynależącymi do poszczególnych osób płacami. Typowi dla ówczesnego środowiska żeglarskiego marynarze ze wszystkich krajów świata, nawet z tych nie toczących wojny z Wielką Brytanią, uważani byli za legalnych kombatantów, zapisywanych jako „Francuzi” albo „Holendrzy”. Czasem wręcz odzyskiwali od razu wolność, jeśli przekonali sąd, że właściwie ich obecność na pokładzie zdobytego okrętu była przypadkowa i nie brali udziału w walce. W pierwszym roku wojny z rewolucyjną Francją umieszczano wszystkich jeńców – z okrętów wojennych, ze statków handlowych i korsarskich – razem, w więzieniach na lądzie. Nota bene warunki były całkiem niezłe, a śmiertelność dużo niższa niż na własnych okrętach wojennych – dopiero potem przepełnienie wymusiło użycie hulków i drastyczne pogorszenie życia.

Od początku pewien problem dotyczył oficerów z francuskich żaglowców korsarskich. Brytyjczycy uważali, że status socjalny tych ludzi w żadnej mierze nie dorównuje oficerom marynarki czy armii Francji. Nikt ich nie traktował jak przestępców, ani w ogóle gorzej niż zwykłych jeńców, jednak byli umieszczani z własnymi marynarzami, istniała zaś GIGANTYCZNA różnica między warunkami życia zwykłych żeglarzy i podoficerów w więzieniach lądowych i na hulkach, a tym, czego doświadczali oficerowie, którzy mogli dać słowo, że nie będą próbować ucieczki przed wymianą. Mieli pewne ograniczenia terytorium, po którym wolno było im się przemieszczać i zobowiązywali się nie opuszczać w nocy domów, gdzie mieszkali. Poza tym płacili za swoje utrzymanie i za swoich ordynansów oraz służących (jeśli chcieli ich mieć). Mogli też mieszkać z żonami (własnymi) i dziećmi. Paskudny rząd angielski wypłacał im (bo francuski odmówił) skromne pensje i ponadto zasiłki na utrzymanie rodzin.

Jak wyglądało to koszmarne życie wziętego do niewoli francuskiego oficera wśród wrednych, prześladujących go Angoli, opowiedział jeden z nich, baron de Bonnefoux: „[W Odinham] znalazłem dość dużą liczbę osób nieobecnych we Francji krócej niż ci z poprzedniego miejsca mojego pobytu. Byli w większości weseli, przyjacielscy i starali się zapomnieć złe strony swojej sytuacji. Aby zagłuszyć fakt pobytu w niewoli mile spędzali czas. Stworzyli towarzystwo filharmoniczne, lożę masońską i teatr. Byłem zachwycony ich wesołą kompanią. Nie zaniedbywałem zaplanowanej pracy, ale przy dobrej organizacji czasu mogłem stawić czoła wszystkiemu. Zgłosiłem się do towarzystwa filharmonicznego, do którego należeli bardzo dystyngowani amatorzy. Wstąpiłem też do loży masońskiej [...], na koniec rzuciłem się ku karierze teatralnej. Sala była przygotowana, udekorowana przez jeńców; aktorzy i aktorki – ja nie miałem wybitnego talentu – też pochodzili z grona jeńców; na koniec kostiumy, scenariusze, muzykę, kuplety, orkiestra, kompozycje i aranżacja były naszym dziełem. Było to niewyczerpane źródło zajęcia; świetnie się bawiliśmy. Anglicy szaleli za tymi przedstawieniami; niektórzy przyjeżdżali nawet z Londynu, by nas zobaczyć i naprawdę, wszystko było w bardzo dobrym guście”.

Jak pisał badacz tych zagadnień, Stanisław Kirkor: „Oficerowie [jeńcy francuscy w Wielkiej Brytanii] byli zapraszani jako goście do domów ważniejszych obywateli w mieście i do dworów ziemiańskich w okolicy. Rewanżowali się przyjęciami w gospodach, koncertami, teatrem, urządzaniem tańców. Oczywiście nie brakło romansów i małżeństw”.

CDN.

http://www.timberships.fo...,277.html#10729
 
 
Karrex
Admirał Wszechflot i Mórz


Posty: 5606
Skąd: Gdynia
Wysłany: 2016-03-16, 12:33   Zagadnienia prawne korsarstwa cz.4

Otóż na taką właśnie katorgę nie chciano w początkach wojny z rewolucyjną Francją pozwalać w Wielkiej Brytanii oficerom okrętów korsarskich. Jednak w lutym 1795 r., kiedy odpowiedzialność za jeńców wojennych przeniesiono na Biuro Transportów (Ministerstwo Transportu), pierwsi z nich otrzymali możliwość samodzielnego mieszkania po daniu słowa honoru. Polityka ta była bardzo chwiejna i zmieniała się co kilka miesięcy, by w sierpniu 1795 „ostatecznie” zdecydować o ponownym zamykaniu oficerów żaglowców korsarskich z marynarzami. Jednak Brytyjczycy czuli się zmuszeni czynić wyjątek dla tych kapitanów korsarskich, którzy (nierzadkie u Francuzów przypadki) mieli równocześnie w marynarce wojennej stopień porucznika, więc de facto byli oficerami w strukturach państwowych. W październiku 1796 r. dogadano się jeszcze inaczej – uzgodniono, że odtąd za przynależnych do stanu oficerskiego, a więc „zdolnych” do dawania słowa, będzie się uważać oficerów żeglujących na okrętach mających minimum 14 dział lawetowych.

Oznaczało to postęp, ale nie wszystkim przyniósł on szczęście – jeśli podczas pochwycenia dowodzili załogą pryzową na jakimś statku handlowym, musieli UDOWODNIĆ, że ich jednostka macierzysta miała przynajmniej 14 dział na lawetach, co często było bardzo trudne, albo wręcz niemożliwe. W efekcie większość oficerów z żaglowców korsarskich nadal trafiała z szeregowymi marynarzami do więzień lub na hulki, żyjąc w tych samych co oni, ciężkich, nieraz tragicznych warunkach, przy dużej śmiertelności. Z drugiej strony ich naturalna przedsiębiorczość, hart ducha i siła fizyczna powodowały, że nazwiska tych ludzi proporcjonalnie nadzwyczaj często pojawiają się w wykazach osób pomyślnie zbiegłych z Wielkiej Brytanii.

Korsarze mogli się też czasem uskarżać na inny aspekt. Wszystkich wziętych do niewoli umieszczano na tych samych listach do wymiany jeńców, więc teoretycznie każdy miał szansę powrotu do kraju w momencie, kiedy nadeszła jego kolejka, dyktowana tylko datą pochwycenia. Jednak istnieją dowody, że zarówno niektórzy brytyjscy komisarze Ministerstwa Transportu, jak francuscy agenci od spraw wymiany, celowo dyskryminowali załogi małych jednostek korsarskich, przesuwając ich w dół listy.
Pomimo tych perturbacji, powszechne uznawanie korsarstwa za legalne w tamtym okresie jest jednak całkowicie jasne. Brytyjczycy piratów wszelkich nacji wieszali, a niektórym oficerom z francuskich jednostek korsarskich wypłacali pensje i zasiłki.

Oczywiście taki stosunek obowiązywał nie tylko względem korsarzy francuskich. Podczas wojny angielsko-amerykańskiej 1812-1814 w ręce Anglików wpadło wielu Amerykanów służących na okrętach korsarskich i w razie braku wątpliwości co do obywatelstwa byli traktowani dokładnie tak samo jak jeńcy z US Navy. W praktyce występowało tu dużo zgrzytów, ponieważ dezerterzy z armii i floty brytyjskiej, jak najbardziej obywatele Wielkiej Brytanii, mieli w zwyczaju kupować sobie takie niby obywatelstwo amerykańskie, sprzedawane za parę dolarów w wielu portowych miastach przez miejscowych cwaniaków i pazerne magistraty. Nie potrafiono przez to jednoznacznie i w pełni sprawiedliwie rozstrzygać kwestii oskarżania jako zdrajców ludzi o taką rzecz podejrzanych. Jednak te praktyczne kłopoty nie zmieniały nadrzędnej zasady uznawania korsarzy obcego państwa za całkowicie pełnoprawnych kombatantów.

Korsarze w tych czasach nie stawali też w ogóle przed sądami po schwytaniu, chyba że znaleźli się oskarżyciele i świadkowie zarzucający im popełnienie zbrodni (na ogół piractwa). Ale to mogło dotyczyć każdego, łącznie z oficerami państwowej marynarki wojennej i armii, więc odnosiło się do indywidualnych czynów potępianych – przynajmniej oficjalnie - przez wszystkie rządy, a nie profesji korsarskiej jako takiej.

CDN.

http://www.timberships.fo...,277.html#10733
 
 
Karrex
Admirał Wszechflot i Mórz


Posty: 5606
Skąd: Gdynia
Wysłany: 2016-03-17, 10:17   Zagadnienia prawne korsarstwa cz.5

Znakomici korsarze początków XIX w., jak Surcouf, Lememe, Dutertre czy Blanckmann, zyskiwali też poważanie we własnym kraju, zdarzało im się zajmować wysokie pozycje społeczne, bywali nagradzani przez państwo. W oczach ówczesnych ludzi trudnili się rzemiosłem godnym szacunku. Wcześniej, w XVI, XVII i XVIII w. udziałowcami wypraw i kompanii korsarskich bywali książęta i królowie, całkiem jawnie, ponieważ był to powód do dumy, nie wstydu. W tym samym czasie piratów stawiano poza nawiasem społeczeństwa, uważano za bandytów najgorszego sortu i bezwzględnie tępiono. Jest więc jasne, że - wbrew hollywoodzkim i podobnym produkcjom oraz powieściom (lub ich tłumaczom) – to były, przynajmniej oficjalnie i formalnie, zupełnie różne grupy ludzkie. Chociaż jedni i drudzy zajmowali się rozbojem na morzach, to utożsamianie prawne korsarzy z piratami jest żenującym błędem.

Wydawałoby się zatem, że wszystko mamy rozstrzygnięte – wystarczy trzymać się ściśle definicji.
A jednak na przestrzeni dziejów ten obraz i rozdział DALEKIE BYŁY OD PEŁNEJ KLAROWNOŚCI. Czasem całkiem jednoznaczne przypisanie poszczególnych osób oraz ich działań do określonej kategorii w ogóle nie wydaje się możliwe.

Zaczęło się już u zarania żeglugi. Greckie i fenickie wyprawy w basenie Morza Śródziemnego oraz Morza Czarnego, o pięknych odbiciach w mitach, miały często charakter wypadów zgoła pirackich. Pojęcie korsarstwa wtedy nie istniało, ale dla tych, którzy uczestniczyli w tych ekspedycjach, nie miały one w sobie nic pejoratywnego - wręcz przeciwnie, były symbolem chwały i powodem snucia bohaterskich opowieści, podobnie jak wieki później działalność wikingów. Dla rabowanych, gwałconych, mordowanych lub branych w niewolę mieszkańców dotykanych nimi ziem, ataki te nie miały w sobie nic romantycznego, więc dla nich napastnicy nie byli w niczym lepsi od pospolitych piratów. Jednak atakujący nie wracali w polityczną próżnię, do jakichś ukrytych przed wzrokiem wszystkich baz pirackich, tylko – syci chwały i łupów – do swoich coraz sprawniej rozwijających się cywilizacji. Trudno więc uznać ich za wyrzutków społeczeństwa, nie pasują do żadnych późniejszych definicji.

Potem, kiedy Grecy i Fenicjanie zajmowali się przede wszystkim handlem i zakładaniem wzdłuż wybrzeży licznych kolonii, a także w epoce, gdy ich cywilizacje przejął i zniszczył lub kultywował świat rzymski, nigdy nie brakowało „klasycznych” piratów. Niekiedy wręcz roili się, zwłaszcza na Adriatyku i Morzu Egejskim. Chociaż tworzyli czasem potężne floty i byli wynajmowani przez wielkie mocarstwa, a nawet przez wodzów walczących o panowanie nad samym Rzymem, to zazwyczaj na co dzień znajdowali się już poza nawiasem zwykłych społeczności. Nie zostawali greckimi armatorami czy rzymskimi urzędnikami, nie odkładali broni czekając na nową, oficjalną wojnę, tylko toczyli ją stale, aczkolwiek nie zawsze przeciw wszystkim. Te zmiany nie dokonały się jednak nagle i nie miały całkiem jednoznacznego charakteru. Nadal pokojowi kupcy greccy czy feniccy handlowali z silnymi ludami mającymi cenne towary, ale nie gardzili też rozbójniczymi napadami na słabo bronione i ubogie tereny, gdzie najcenniejszym dobrem byli ludzie, których dało się zamienić w niewolników. Narodowości oskarżały się więc wzajemnie, nie bez racji, o czyny przypisywane zwykle piratom.

W omawianym zagadnieniu nie ma większego znaczenia wspomniany wyżej fakt, że podczas wojen „prawdziwi” piraci byli zatrudniani pojedynczo oraz w wielkich zespołach przez wielu władców, a po nastaniu pokoju wracali do swoich „codziennych zajęć”, czyli łupienia kogo popadnie. Nie byli bowiem korsarzami nawet w czasie działań wojennych, tylko działali wtedy w zwartych flotach jako najemnicy. Ale macedoński Filip V wpadł w 204 p.n.e. na inny pomysł: aby sfinansować budowę planowanej silnej marynarki własnej i zrujnować potencjalnych przeciwników, zaangażował rozmaitych piratów (głównie z Krety i Etolii), by już w czasie pokoju napadali w rejonie Morza Egejskiego na każdego, kto się dał złupić, i dzielili z nim zdobyczami. Powstaje problem (który będzie powracał), jak tych ludzi nazywać. Biorąc pod uwagę późniejsze definicje spełniali kilka z warunków bycia korsarzami. Działali na polecenie państwa, pod jego opieką, dzielili się z władcą łupami. Ale napadali na (przyszłych) przeciwników bez oficjalnego wypowiedzenia wojny! Czy zatem byli korsarzami czy piratami?

CDN.

http://www.timberships.fo...,277.html#10737
 
 
Karrex
Admirał Wszechflot i Mórz


Posty: 5606
Skąd: Gdynia
Wysłany: 2016-03-18, 21:21   Zagadnienia prawne korsarstwa cz.6

Kolejny problem klasyfikacyjny (też powtarzający się w historii) stwarzały kraje z mieszkańcami trudniącymi się masowo rozbojem na morzu przy pełnej akceptacji i ochronie swoich władców, dla których była to specyficzna, często uświęcona tradycją, forma polityki morskiej. Oczywiście wszyscy sąsiedzi, neutralni kupcy, ludzie żyjący na odległych, ale mimo tego napadanych wybrzeżach nie mieli najmniejszych wątpliwości, że stykają się z okrutnymi piratami i pirackimi państwami. Jednak po wypadzie owi piraci nie dzielili łupów na bezludnych wysepkach, nie ukrywali się przed zwykłą społecznością, nie tworzyli żadnych pirackich bractw. Wracali w chwale do własnego kraju, gdzie czekały ich żony i dzieci, gdzie istniało zorganizowane społeczeństwo osiadłe, normalna wytwórczość, rolnictwo, hodowla, a władcy obejmowali rządy na zasadzie dziedziczenia (na ogół z nie większą ilością zamachów i uzurpacji, niż w „normalnych” monarchiach). Taką politykę morską prowadził np. król Ilirii, Gentios, chociaż paru jego poprzedników na tronie tępiło piratów. Czy zatem jego poddani, realizujący wojnę na modłę piracką, ale na życzenie władzy, byli z późniejszego punktu widzenia piratami czy korsarzami?

W średniowieczu już w pełni odróżniano - na poziomie teoretycznym - korsarzy i piratów. Na północy Europy floty państwowe długo nie imponowały liczebnością (aparat fiskalny był zwykle za słaby dla ich utrzymywania), więc na wielką skalę posługiwano się rozbójnikami morskimi, których prawa i obowiązki ściśle regulowano w listach kaperskich (oraz wcześniejszych, podobnych dokumentach), co tych ludzi powinno było zdecydowanie odróżniać od działających na własną rękę – i przeciw wszystkim - piratów.

Średniowiecze jest pod tym względem w ogóle zaskakujące, ponieważ kładziono duży nacisk na dokładne ustalenia prawne, których potem nikt nie przestrzegał! Już przed połową XIII w. król Anglii pozwalał osobom prywatnym na atakowanie jego wrogów na morzu, wystawiając im odpowiednie upoważnienia i umawiając się w kwestii podziału łupów. Pod koniec tego samego stulecia doszło nowa forma, znana pod nazwami letter of marque and reprisal, lettre de marque. Dostawali ją właściciele i szyprowie zwykłych statków handlowych, nie wysyłanych specjalnie w celu prowadzenia wojny morskiej na własną rękę (jak w przypadku „regularnych” korsarzy), ale za to upoważnionych podczas rejsów z towarami do atakowania słabszych jednostek przeciwnika, gdyby nadarzyła się stosowna okazja. Miała to być forma rekompensaty (samodzielnego wypłacania sobie zadośćuczynienia) za prawdziwe lub rzekome szkody zadane przez współrodaków atakowanego.

Prowadziło to oczywiście prostą drogą do niesłychanego rozwoju rozbójnictwa – jeśli angielski pirat zdobył gdański statek, a władca Anglii nie mógł lub nie chciał zapłacić odszkodowania, Gdańsk mógł upoważnić poszkodowanego armatora, aby powetował sobie straty na dowolnym innym angielskim żaglowcu. Rzecz jasna, właściciel tego ostatniego dostawał zezwolenie na odbicie sobie strat na jakiejkolwiek jednostce gdańskiej i tak dalej! Tym niemniej obie formy kaperstwa długo istniały obok siebie, wyraźnie rozróżnialne, i dopiero w okolicach przełomu XVIII i XIX w. zaczęto traktować je CZASEM jako tę samą działalność pod różnymi nazwami.

Zarówno w czasie wojny trzynastoletniej, w epoce napoleońskiej, jak jeszcze podczas wojny krymskiej jednostka cywilna mogła zaatakować (nie mam oczywiście na myśli obrony, zawsze dozwolonej) i zdobyć dowolny, należący do nieprzyjaciela okręt wojenny, korsarski czy handlowy tylko pod warunkiem posiadania takiego lettre de marque – inaczej był to akt jawnego piractwa, czegokolwiek nie próbowaliby wymyślić, przekręcić czy ukryć polscy „patrioci” opisujący z entuzjazmem rozgromienie duńsko-inflanckiej flotylli 16 statków przez 3 statki gdańskie koło Bornholmu 14/15 sierpnia 1457 r. albo fanatyczni frankofile przy opowiadaniu o rozbojach Roberta Surcoufa w okresie 3.09.1795-10.03.1796.

CDN.

Z forum p. Krzysztofa Gerlacha
http://www.timberships.fo...,277.html#10739
 
 
Karrex
Admirał Wszechflot i Mórz


Posty: 5606
Skąd: Gdynia
Wysłany: 2016-03-19, 15:38   Zagadnienia prawne korsarstwa cz.7

W średniowieczu praktyka całkowicie przeczyła prawu, między innymi dlatego, że wojny na morzu prowadzono w sposób niezwykle okrutny. Wbrew opowiadaniom o szlachetnym ratowaniu rozbitków, wplatanym w narrację książek niby popularnohistorycznych, lecz naprawdę z silnym akcentem na umoralnianie dzieci, w rzeczywistości zwykłych marynarzy pokonanego okrętu, za których nie dało się wziąć okupu, zazwyczaj topiono, wieszano na rejach lub ścinano. Napadani, jeśli wygrali, odwdzięczali się tym samym. Kapitanowie z listami kaperskimi z reguły zupełnie nie przejmowali się ich treścią, atakując przy nadarzającej się okazji kogo popadnie.

Skrajnym przykładem może służyć przypadek opisany przez Iana Friela w pracy „The Good Ship”, kiedy w 1440 r. wielki angielski statek Christopher, należący nie do pirata, ale do wybitnego i potężnego obywatela Dartmouth oraz armatora, specjalnie zaatakował mały angielski statek George z Wells próbując go zdobyć i obrabować. Poza tym trudno było przestrzegać praw wojny kaperskiej w sytuacji, gdy pojęcie jednostek i towarów neutralnych (w zasadzie do dzisiaj nierozstrzygnięte jednoznacznie) praktycznie nie istniało, kiedy kaprzy po wygaśnięciu związku z jednym wystawcą listów kaperskich chętnie przechodzili na służbę dotychczasowego wroga, a i tak cały czas nie gardzili piractwem, gdy w końcu floty państwowe poczynały sobie (z poparciem monarchów!) dokładnie jak piraci, atakując nawet sojuszników (!!!), jeśli nadarzyła się okazja ich złupienia.

Słynni Bracia Witalijscy rozpanoszyli się na Bałtyku, kiedy podczas 20-letniej wojny (1375-1395) o tron szwedzki między pretendentami skandynawskimi i meklemburskimi, piraci byli przyjmowani do służby przez jedną albo drugą stronę – w zależności od rozwoju sytuacji – i wtedy działali pozornie w ramach legalnego korsarstwa. Szczyt tej formy ich aktywności zaczął się w 1390 r. Rok wcześniej król szwedzki Albrecht z dynastii meklemburskiej dostał się do niewoli duńskiej królowej Małgorzaty, więc teraz książęta Meklemburgii zawarli przeciwko niej wielkie przymierze z rycerstwem i miastami (przede wszystkim Rostockiem i Wismarem) ziem północnoniemieckich. Rostock i Wismar na wiosnę wydały manifest głoszący, że otwierają swoje porty tym wszystkim, „którzy na swoje własne ryzyko chcą iść i działać, bogactwa Danii szarpać”. Wojna została wypowiedziana, kaprzy wysłani z wyraźnym poleceniem władzy państwowej i wskazanym przeciwnikiem, więc formalnie chodziło o wojnę kaperską.

Lecz w sytuacji, gdy większość przewozów na Bałtyku realizowana była za pomocą statków innych miast hanzeatyckich, które to miasta nie zamierzały zrezygnować z handlu z Danią, Norwegią i Szwecją, ofiarą ataków kaprów hanzeatyckich (Wismaru i Rostocku) padali głównie Hanzeaci innych miast. W tej sytuacji ani myśleli uważać napastników za cokolwiek innego niż piratów, którymi zresztą oni naprawdę byli, napadając na każdą dającą się schwytać jednostkę, nie bacząc na intencje tych, którzy ich na morze wysyłali. Po 1395 r. upadł jakikolwiek pretekst korsarski, więc Bracia Witalijscy powrócili do czystego piractwa. Problem jednak stale się powtarzał, wobec braku stosownych uregulowań prawnych.

Gdy w 1416 r. wybuchła wojna między hrabiami Holsztynu a Erykiem VII, królem Danii, obie strony wysyłały kaprów (wróciła nawet nazwa Braci Witalijskich), ale Hanza nie zamierzała ich uznawać za legalnych korsarzy, skoro napadali na jej statki, i za pomocą „kog pokoju” tępiła wszystkich na Morzu Północnym i Bałtyku. Kiedy jednak w 1426 r. hanzeaci z miast wendyjskich (Lubeka, Wyszomierz czyli Wismar, Roztoka czyli Rostock, Strzałów czyli Stralsund, Hamburg, Lüneburg) przyłączyli się do tej wojny po stronie hrabiów Holsztynu, nagle zmienili zdanie na temat praw żeglugi neutralnej i ogłosili, że zabraniają utrzymywania stosunków handlowych z Danią, Szwecją i Norwegią, a nieprzestrzegający tego zakazu sami będą sobie winni poniesionych strat. Oblicza się, że dwa lata później wśród załóg okrętów hanzeatyckich liczących w sumie 12 tysięcy ludzi, znajdowało się co najmniej 600 byłych piratów. Na dodatek, jak prawie zawsze w tych czasach, kaprzy mieli w nosie postanowienia zawarte w swoich listach kaperskich.

CDN.

Z forum p. Krzysztofa Gerlacha
http://www.timberships.fo...,277.html#10747
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template Chronicles v 0.2 modified by Nasedo

| | Darmowe fora | Reklama
Strona portalu