SHIPMAN Strona Główna SHIPMAN
FORUM MODELARSTWA SZKUTNICZEGO

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum

Poprzedni temat :: Następny temat
Przesądy marynarskie
Autor Wiadomość
Velonka
Porucznik


Posty: 115
Skąd: Podbeskidzie
  Wysłany: 2008-02-27, 22:17   Przesądy marynarskie

Przez wiele lat pływania po morzach i oceanach zrodziło się wiele przesądów. Zrodziły się one głównie na podłożu ciemnoty i zabobonu, na którym wyrosły legendy i bajdy. Niektóre z tych przesądów doprowadziły do niezwykle okrutnych aktów. Bezstronnie trzeba przyznać, że groza żywiołu jakim jest morze nie zawsze rodziła przesądy. Niekiedy bywały i one tak naiwne, że mogły budzić nawet wesołość. Niektóre z dawnych przesądów trudne są w ogóle do wytłumaczenia. Chcemy Wam przybliżyć te najbardziej znane przesądy marynarskie:

Feralny dzień - piątek
W wielu krajach przestrzegano dawniej bardzo skrupulatnie wyjścia statków w oznaczone dni, uważając je za pomyślne dla rozpoczęcia rejsu. Żeglarze hiszpańscy najchętniej wyruszali w morze w piątki. Dlatego chyba, że w piątek - dokładnie 3 sierpnia 1492 roku - Kolumb rozpoczął swój rejs, który jak wiadomo, zakończył się jego sukcesem. Natomiast żeglarze Wschodu uważali piątek za niezbyt szczęśliwy dzień do rozpoczęcia podróży, a to ze względu na to, że w piątek stanowił dla nich dzień obrzędów religijnych. Przesąd ten przeniósł się i bardzo mocno zakorzenił w Europie.
Jeszcze do dzisiaj w wielu stoczniach - na wszelki wypadek - nie woduje się statków w piątek. Kapitanowie, nawet największych statków, wolą rozpoczynać podróż w inny dzień niż w piątek. Przesąd ten w dawnych czasach poważnie mścił się na samych żeglarzach. Jeżeli statek z tych czy innych powodów musiał rozpocząć podróż w piątek, na morzu zaś przydarzyła się nawet niewielka awaria, załoga nawet nie próbowała go ratować, zdając się na los przeznaczenia.
Marynarze anglosascy, zwłaszcza ci, którzy na co dzień obcują z Biblią, jeszcze teraz uważają za feralne do rozpoczęcia podróży następujące dni:
- 2 lutego;
- 31 grudnia;
- pierwszy poniedziałek kwietnia
- drugi poniedziałek maja
Gdyż są to według Biblii, dni w których ludzkość nawiedziły przeróżne kataklizmy.

Złe znaki
W dawnych czasach marynarze za niepożądane na pokładzie statku, uważali wszelkie rzeczy kudłate, zwłaszcza futra, sądząc, iż przynoszą one nieszczęście w przeciwieństwie do rzeczy pierzastych, które traktowano jako szczęśliwy amulet. Być może dlatego w epoce żaglowców, tak wielu marynarzy miało papugi.
Jednym ze złych znaków było pozostawienie pokryw lukowych na statku w pozycji odwróconej. Marynarze wierzyli, że pozwalało to przedostać się na dół i ściągać nieszczęścia na statek. Jeżeli kapitan lub marynarz chcieli rzucać urok na jakiś statek, wtedy wystarczyło przedostać się niepostrzeżenie na jego pokład i odwrócić pokrywę lukową.

Sposoby na wiatr
Gwizdanie na pokładzie statku czy okrętu było zakazane i karane, ponieważ gwizdkiem bosmańskim były wydawane polecenie i rozkazy. Rozkazów wydawanych głosem, nawet wykrzykiwanych, nie słyszało się ani w sztormie, ani w ogniu walki. Gwizdanie na pokładzie podczas sztormu uchodziło niegdyś za poważne przewinienie. Na dawnych żaglowcach karano za gwizdanie w czasie sztormu umieszczeniem marynarza na rei masztu aż do końca wachty.
Wskazane było gwizdanie na żaglowcach wtedy, gdy wiatru nie było, wierzono bowiem, iż tym sposobem się go wywoła. Wikingowie wierzyli, że jeżeli będą głośno gwizdać podczas ciszy Thor - bóg grzmotu i piorunów, odpowie im i jego potężny oddech wypełni żagle. W epoce dużych okrętów żaglowych, których ruch był uzależniony tylko od wiatru, wynajdowano przeróżne sposoby, aby wiatr wywołać. W czasie ciszy na morzu marynarze przybijali płetwę rybią do bukszprytu lub przeklinali najgorszymi wyrazami, aby w ten sposób obudzić św. Antoniego i sprowokować go do ruszenie wiatru. Należy jednak pamiętać, żre przeklinanie było jednak karane, czasami jednak robioną wyjątki.
Niektórzy marynarze chłostali się nawzajem batogami lub drapali maszt paznokciami, wypowiadając przy tym różne zaklęcia. Jeszcze inny wykonywali na linie specjalne węzły i przywiązywali ją do masztu albo gwiżdżąc wbijali w maszt noże rękojeścią ustawione w kierunku, z którego powinien nadejść wiatr.
Dla zapewnienia pomyślnych wiatrów dobrze jest, aby kobiety wstępujące na pokłady jachtów podrapały paznokciami podstawy masztów. Chociaż współczesne kobiety nie wierzą w przesądy, chętnie godzą się na uczynienie zadość morskiemu zwyczajowi.

Złe karły i kobiety <sorki>
W opowieściach marynarskich powtarza się często postać tajemniczego karła, zwanego Klabautermannem. Karzeł ów zjawiał się wówczas, kiedy statkowi groziło jakieś niebezpieczeństwo. W miarę narastania niebezpieczeństwa karzeł wdrapywał się na któryś z masztów lub na bukszpryt i pozostawał tam tak długo, jak długo istniała jeszcze nadzieja ratunku. Jeżeli karzeł znikał, oznaczało to, że statek niechybnie zatonie.
W czasach żaglowców uważano, iż kobiety na statku przynoszą statkowi i załodze nieszczęście. Niektórzy kapitanowie traktowali obecność kobiet na pokładzie statku jako "diabli balast". Marynarze skrobali zaś ślady stóp kobiecych na pokładzie. Tłumaczy się to tym, że marynarze personifikowali statek z kobietą. Sądzono, że statek mógłby być zazdrosny o kobietę znajdującą się na jego pokładzie, w związku z czym okazałby swój gniew i stałoby się nieszczęście.

Moneta - rzecz niezbędna
Wiele współczesnych przesądów marynarskich sięga starożytności. Jednym ze starych zwyczajów jest włożenie monety w usta, marynarzowi, który umiera na morzu i trzeba go pochować na morzu. Moneta ta była przeznaczona dla starego Charona, przewoźnika na promie, który przewoził dusze zmarłych na drugą stronę rzeki Styks. Natomiast moneta wkładana pod stopę masztu przy budowie statku miała stanowić opłatę dla Charona w przypadku, gdyby statek zatonął niespodziewanie wraz z całą załogą. Starożytni Grecy kładli monety "twarzą do góry", czyli jak byśmy powiedzieli dziś - reszką na zewnątrz.
Zdaniem przesądnych marynarzy monety pod stopą masztu chroniły sam statek przed niebezpieczeństwem na morzu. Tak uważał na przykład kapitan Andersen - Amerykanin dowodzący starym parowym kołowcem o nazwie Mary Powell. Statek ten przez 54 lata dzierżył prym wśród innych tego typu jednostek floty USA pod względem szybkości poruszania się, robiąc średnio 13 węzłów. W dowód uznania dla jego sprawności pełnił funkcję jednostki flagowej podczas parady rzecznej podczas odsłonięcia w Nowym Jorku Statuty Wolności w 1899 roku. Pewnego razu statek znalazł się w okolicach zatoki Hovestraw w oku potężnego huraganu. Wiatr i fala zmiotły z pokładu Mary Powell wszystko, co się na nim znajdowało. Statek wyszedł jednak z opresji "obronną ręką", szczęśliwie docierając do lądu z 200 pasażerami. Kapitan Anderson z głębokim przekonaniem twierdził potem, że pomyślne zakończenie podróży zawdzięczać należy srebrnym monetom umieszczonym pod masztem reszką do góry.
Podobno od tego czasu wszyscy nowojorscy budowniczowie statków hołdują tradycji "przepisowego" umieszczania monet pod stopą masztu.

---------------------
Klabaternik (niem. Klabautermann) – postać z folkloru germańskiego, opiekuńczy duszek statku. Bardzo wesoły i pracowity. Niewidzialny, czasami ukazywał się tylko kapitanom lub szyprom pod postacią błędnego ognika lub karzełka. Duch ten przypisany był tylko większym statkom. Wyobrażano go sobie jako małego człowieka w kapeluszu z szerokim rondem i latarenką w ręce.

Klabaternik potrafił np. w razie potrzeby załatać dziurę w kadłubie. Opuszczał statek dopiero wtedy, kiedy nie było szansy na ratunek. Utrudniał życie leniwym i brudnym marynarzom, tłukąc ich drewnianym młotkiem, podstawiając nogę, kopiąc, wyrzucając za burtę posiłek, itp. Można go było zobaczyć o północy w luku na kotwicę.
 
 
REKLAMA

Posty: 115
  Wysłany: 2008-02-29, 13:09   SYRENY

 
 
Velonka
Porucznik


Posty: 115
Skąd: Podbeskidzie
Wysłany: 2008-02-29, 13:09   SYRENY

Te jedne z najbardziej tajemniczych stworzeń znane są w zadziwiającej większości kultur: os starożytności do dziś, od Europy przez Chiny aż po Chile. Syrena – symbol kobiecego żywiołu wody to przeciwieństwo męskiego ognia. Jej rybi ogon był symbolem obfitości i wigoru; starożytni bogowie nim obdarzeni mieli największą moc. Jedna z najstarszych znanych bogiń, semicka patronka księżyca – Atergatis – próżna, kusicielska i dumna pół kobieta, pół ryba uosabiała zakazaną, „niemoralną” kobiecość. Z morza wynurzyła się także Afrodyta – greckie bóstwo miłości. Jej sługi – syreny – wiodły marynarzy do zguby. Zasłuchani w ich słodki śpiew rozbijali statki o skały.. Celtowie natomiast bali się syren. Uważali je za zwiastunki katastrof i burz morskich, znawczynie magicznych ziół i istoty sadystycznie radujące się zwabianiem w pułapki mężczyzn zahipnotyzowanych ich widokiem.
Kościół ochrzcił zarówno syreny, jak i ich kuzynki – nimfy wodne, mianem stworów, dzikich bestii a nawet demonów, twierdząc, że ich miejsce jest w piekle.. ( kolejny szowinistyczny fakt z życia kościoła..:/). W średniowieczu uważano je za pozbawione duszy, zdegradowane anioły, które podczas rebelii Lucyfera nie potrafiły się zdecydować, po której stanąć stronie i za to zostały zesłane na ziemię. Lecz pod koniec owej epoki kościół stał się nieco życzliwszy dla tych wodnych stworzeń. Zdecydował, że syrena nieposiadająca duszy może ją zyskać wychodząc za mąż za chrześcijanina!!
Małżeństwo z syreną nie należy jednak do najłatwiejszych. Wodna kobieta nie potrafi bowiem długo wytrzymać w ludzkim świecie. Wcześniej czy później wraca do morza. Sposobem na zatrzymanie jej jest zabranie jakiegoś przedmiotu należącego do syreny – lusterka, grzebienia czy spinki. Jeżeli się to uczyni z wodnej niewiasty przeradza się w dobrą żonę i matkę. Choć i w tym przypadku grozi niebezpieczeństwo – jeśli tylko odnajdzie należącą niegdyś do niej rzecz, od razu ucieka w morską toń pozostawiając zrozpaczoną rodzinę. Instynkt okazuje się o wiele silniejszy niż jakiekolwiek uczucia.. nawet miłość do męża i dzieci.
W 1522 roku fale wyrzuciły na brzeg piękną syrenę. Gapie zaczęli ją nawet dotykać. Przerażona – rozpłakała się. Przechodzący w pobliżu Theodore da Gazza rozpędził tłum i zaniósł szlochającą do morza. Niewiasta momentalnie zniknęła wśród fal. Kilka minut później wynurzyła się jednak, podziękowała wybawcy w nieznanym języku i odpłynęła..
Pewien szkocki rybak, w zamian za obietnicę zaniesienia do morza wyrzuconej na brzeg kobiety-ryby, otrzymał niezniszczalną łódź, której nie dało się zatopić, co więcej – nie mógł na niej zginąć człowiek
Matthew Trawella z Kornwalii, śpiewak z chóru kościelnego, tak rozkochał w sobie syrenę, że ta, co niedzielę, po kryjomu przychodziła do świątyni, by go słuchać. W końcu zaproponowała mu, by zamieszkał z nią w morzu. Matthew natychmiast się zgodził. Ludzie z wioski przez dobrych kilka lat byli przekonani, że zakończyło się to dla chórzysty śmiercią. Jednak któregoś dnia miejscowy rybak został zaczepiony na pełnym morzu przez syrenę. Prosiła o przesunięcie kotwicy, która blokowała wejście do jej domu, a ona chciała wrócić do swojego męża Matthew Trawelli, który tam na nią czekał wraz z dziećmi..
W 1560 roku mieszkańcy rybackiej wioski w Sri Lance znaleźli na plaży aż siedem martwych syren, wyrzuconych przez fale na brzeg. Ich ciała przywieziono do Indii, gdzie lekarz portugalskiego namiestnika przeprowadził sekcję zwłok. Co ciekawe, nie odkrył żadnych różnic anatomicznych pomiędzy organami wewnętrznymi syreny a człowieka..
Smutny los spotkał morską pannę złapaną w 1727 u wybrzeży Indonezji. Jako wybryk natury, a może materiał na najbardziej egzotyczną kurtyzanę świata, oddano ją holenderskiemu gubernatorowi. Niestety syrena odmawiała przyjmowania pokarmów i po czterech dniach i siedmiu godzinach zmarła, nie odezwawszy się ani słowem..
Bardziej rozmowna była jej wodna siostra, którą w XVIII wieku złapali rybacy z wyspy Man i przez trzy dni przetrzymywali w niewoli. Kiedy wreszcie zdecydowali się ją wypuścić i zapytali, co myśli o ludziach, powiedziała, że „ są nieziemsko głupi, bo wylewają jak pomyje wodę, w której ugotowali jajka”... Syrena złapana kilka lat później w tej samej okolicy, zapytana o co chodzi z tą pojajeczną wodą odparła, że gdyby zdradziła ten sekret, ludzie „mieliby co opowiadać przez następne stulecia”..
Wody średniowiecznej Skandynawii ukrywały męskie syreny, których parę udało się złapać. Jedno ze stworzeń postawiono przed obliczem króla Norwegii i nakazano mu śpiewać. Okazało się jednak, że miało okropny głos, a co najdziwniejsze – umieszczone na noc w balii z woda rozpuściło się jak cukier.. Inny „syren” pojmany przez dwóch duńskich senatorów zagroził ( w ich języku), że jeśli go nie wypuszczą to zatopi ich statek. Przerażeni łowcy-amatorzy zrobili co kazał.
Kolumb 9 stycznia 1493 roku zanotował w swoim dzienniku pokładowym: „..widziałem trzy syreny podpływające bardzo blisko statku”. Jednak rozczarowany ich wyglądem stwierdził, że nie są piękne, jak się powszechnie uważa, gdyż „..mają bardzo męskie twarze”..
Dwóch marynarzy z ekspedycji Henry’ego Hudsona spotkało pannę morską w arktycznych wodach wokół wysp Nowej Ziemi. Oczywiście, przede wszystkim zwrócili uwagę na jej „..biust dorodny jak u kobiety, białą skórę, długie czarne włosy i ogon morświna”..(:
W 1679 roku w Hiszpanii złapano młodego człowieka, którego rybacy od jakiegoś czasu widywali pływającego zupełnie nago w morzu. Zaprowadzono go do pobliskiego klasztoru i dokładnie obejrzano; wzdłuż kręgosłupa chłopca ciągnęło się pasmo zrogowaciałej skóry przypominające łuskę; młodzieniec nie posiadał paznokci ani na palcach dłoni, ani stóp. Przez trzy dni nie zdołano go nakłonić, by się odezwał. W końcu wypowiedział nazwę pobliskiej miejscowości, do której niezwłocznie go zaprowadzono. Jedna z tamtejszych kobiet rozpoznała w nim swego syna, który 4 lata wcześniej zniknął podczas zabawy nad morzem. Uznano, że chłopaka przygarnęły syreny. Po kilku dniach smętnego snucia się po wiosce, dziwoląg wskoczył do morza i słuch po nim zaginął..
W 1981 roku głośna była historia pewnej kobiety, której syreny uratowały życie, gdy usiłując uciec z Kuby wpław (!!) zaczęła się topić. Nie dość, że wyciągnęły ją na powierzchnię, to jeszcze wsadziły na przepływający nieopodal statek do Nowego Orleanu..
Zawsze widywano je w morzu; podpływały do statków i w milczeniu wpatrywały się w oczarowanych marynarzy lub siedząc na skałach w poświacie księżyca czesały włosy przeglądając się w lusterku. W wielbiącym rozum XVIII wieku w syreny wierzyła większość oświeconych władców Europy.


Ich śpiew – jak morze piękny i groźny zarazem – doprowadzał marynarzy do szaleństwa i zguby. Na statku przy słonecznej, bezwietrznej pogodzie łatwo zapomnieć, jak niebezpieczne potrafi być morze. Zasłuchani mężczyźni tracili rozsądek i instynkt samozachowawczy, lekceważyli otaczającą ich bezlitosną naturę wskutek czego ich żywot kończył się tragicznie..
Być może ludzie padali ofiarami własnej wyobraźni, a może one faktycznie pływają w morskiej kipieli, tylko zdrowy rozsądek zabrania nam wierzyć w ich istnienie.. któż to może wiedzieć..
 
 
Velonka
Porucznik


Posty: 115
Skąd: Podbeskidzie
Wysłany: 2008-05-17, 19:09   Zdechły koń

Przed dłuższym rejsem żeglarz dawnego żaglowca otrzymywał zaliczkę. Była ona zazwyczaj równa jednej płacy miesięcznej a umożliwić miała zaopatrzenie się w roboczy i osobisty ekwipunek potrzebny do długiej i dalekiej podróży. Marynarze jednak nie kupowali potrzebnego im ekwipunku tylko trwonili pieniądze w portowych lokalach spłukując sie doszczętnie przed rozpoczęciem rejsu, skutkiem czego w początkowym jego okresie żalili się że aktualnie wykonywana praca nie przyniesie im żadnej korzyści. Mawiali wówczas że pracują na "zdechłego konia". Toteż zakończenie okresu spłacania zaliczki witano i obchodzono na statku bardzo radośnie. Z końcem ostatniej doby pierwszego miesiąca spędzonego na morzu padała komenda "wszystkie ręce na pokład". Rozpoczynał się okres wypłacania się zdechłego konia. Kukłę konia przygotowywał wcześniej żaglomistrz, szyjąc ją ze starych żagli i wypychając piaskiem używanym do cegiełkowania pokładu. Najpierw zdechłego konia ciągnięto na linie po pokładzie od dziobu po rufę, gdzie czekał już mistrz ceremoni zwany biednym staruszkiem. Rolę tę powierzano zawsze najstarszemu latami służby na morzu członkowi załogi. Za doprowadzenie zdechłego konia wypłacał on każdemu solidną porcję rumu. Po obrzędowych toastach zdechłego konia wciągano na nok grotrei w rytm noszącej jego imię szanty ("The Dead Horse" - "Zdechły Koń” lub "Poor Old Man" - "Biedny Staruszek"). Siedział już tam najmłodszy wiekiem żeglarz trzymając w ręku nóż. Gdy zdechły koń dotkął łbem noku rei, linę na której zwisał przecinano, przez co koń spadał do wody i tonął. Tak kończył się okres spłacania zaliczki wziętej przed rozpoczęciem rejsu, a marynarze cieszyli się, że nie muszą już pracować na spłacenie długu.
_________________

 
 
Emilius
II Oficer


Posty: 165
Skąd: k/Opola
Wysłany: 2008-05-29, 12:41   

ej no, nalej szklaneczkę trunku zacnego jakiegoś i opowiadaj dalej :->
bo jakoś tak miło się słucha morskich opowieści, nie nei skądże, nie jestem przesądny....
ale .... :lol:
_________________
Pozdrawiam
Emil
 
 
Viluir
marynarz


Posty: 19
Skąd: Częstochowa
Wysłany: 2008-07-03, 19:59   

Czytała kiedyś, że marynarze sądzili że nie powinno się odpalać tytoniu od świeczki bo ktoś na morzu umiera w tej chwili :roll: :shock:

...
poproszę soczek <beer>

Pozdrawiam
Paulina
 
 
Bratek
Midszypmen

Posty: 78
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2009-03-03, 15:50   

Słyszałem kiedyś taki przesąd, że stukanie się kieliszkami, kuflami czy innego rodzaju szkłem było wśród żeglarzy uważane za przynoszące pecha. Nie pamiętam już gdzie się z tym spotkałem, czy to kiedy pływałem trochę na motorowodnych łajbach w szczecińskim HOM-ie, czy już później podczas nauki w świnoujskiej Szkole Morskiej. Jednak od tamtej pory jakoś tak podświadomie tego unikam. A może jest wśród takich przesądów jakieś ziarenko prawdy :roll:
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template Chronicles v 0.2 modified by Nasedo

| | Darmowe fora | Reklama
Strona portalu