Dla udokumentowania przedstawię jak uzyskuję listwy poszycia (planki).
Odrysowuję na kalce kształt od poprzedniej listwy, uwzględniając różnicę kątów między wręgami, może być kartka papieru - kartka dolega do płaszczyzn krawędzi wręg i paznokciem rysuję zagniatając na poprzedniej listwie, następnie obrysowuję ołówkiem (można wyciąć i sprawdzić czy szablon poprawnie dolega).
Wręgi (na dziobie, śródokręciu, rufie) dzielę na takie same części (i mam szerokości na dziobie, w części środkowej i na rufie).
Potem nanoszę na fornir (odrysowuję od szablonu lub przenoszę za pomocą kalki maszynowej) i wycinam.
Przy okazji robienia drugiego poszycia zrobiłem fotki aby to zilustrować.
Przy pierwszym poszywaniu, planki wkleiłem przy stępce i na kołnierzu burty i ostatnią listwę wklejałem w środku.
Przy drugim poszywaniu listwy kleiłem od kołnierza ku stępce.
Na rufie szalupy z zestawu AL, znajdują się elementy windy (żurawika), tym podobny "wynalazek" widziałem jeszcze w innych szalupkach
i moja prośba, czy ktoś z kolegów dysponuje dokładnym (lub w miarę dokładnym) planem lub rysunkiem tych elementów.
Mile widziany opis działania i przeznaczenie tej windy (żurawika).
Na Kodze koledzy zasugerowali, że być może jest to rumpel, ale rumpel dokładnie widać na fotkach w poprzednim poście:
/może lepiej widać na kolejnej fotce/
jak również na trzecim
Na planie też widać oddzielnie rumpel.
Znając zasadę sterowania rumplem, jako "patentowy żeglarz" , nijak nie widzę możliwości obsługi steru tym "ustrojstwem".
Ponadto, po jakiego grzyba jest to łączone z windą na śródokręciu (śródszalupiu )
Gdyby ster składał się z dwóch części (o rumplu nie wspomnę) - jarzma i ruchomej płetwy sterowej to windą można podnosić płetwę
Wysłany: 2010-10-13, 22:46 ŁODZIE OKRĘTOWE - ROZWÓJ WYBRANYCH TYPÓW OD XVIII WIEKU
Na Forum Okrętów Wojennych trafiłem na artykuł Krzysztofa Gerlacha, dotyczący szalup na okrętach -
ŁODZIE OKRĘTOWE - ROZWÓJ WYBRANYCH TYPÓW OD XVIII WIEKU.
Przytoczę (moim zdaniem ) ciekawy wstęp do artykułu.
Krzysztof Gerlach napisał:
Cytat:
...
Pojawiła się kwestia nazewnictwa łodzi okrętowych, więc postanowiłem napisać parę słów na ten temat.
Na początek trzeba zaznaczyć, że dla wcześniejszych stuleci, co najmniej do połowy XIX, nie ma mowy, aby były to w jakiejkolwiek mierze łodzie ratunkowe, chociaż czasem wykorzystywano je oczywiście i do tego celu.
Do obsługi okrętów potrzebowano masę wyspecjalizowanych łodzi, służących do bardzo zróżnicowanych zadań, w różnych sytuacjach i na różnych wodach. Musiały więc mieć odmienną wielkość i budowę, a stąd także nazwy. Na dodatek wymagania się zmieniały, ewoluowała technika, zaś przywiązani do tradycji marynarze lubili zatrzymywać stare terminy dla nowych konstrukcji. W efekcie związek między typem a nazwą wcale nie był ponadczasowy.
Jeszcze krótko o używaniu łodzi okrętowych do ratowania załóg. Może nie wszyscy sobie uświadamiają, że idea, aby jednostka pływająca miała tyle miejsc w środkach ratowniczych, ile znajduje się na niej ludzi, pochodzi z bardzo niedawnego okresu. Wcześniej w ogóle się nad tym nie zastanawiano, ponieważ było to absolutnie niemożliwe. Jeden z rekordów świata w dziedzinie upchania ludzi na szalupie tak, by przy tym nie zatonęła, dzierżą buntownicy z „Bounty”. Do łodzi długości 23 stóp wcisnęli oni 19 marynarzy wiernych dowódcy, którzy tylko geniuszowi Bligha mogli zawdzięczać, że przeżyli w tych warunkach i przepłynęli szmat Pacyfiku. Jeśliby zatem chcieć w takich szalupach, biorąc po 20 ludzi na jedną, pomieścić cała załogę Victory liczącą 850 osób, trzeba by ich mieć 43 sztuki. Długość tego trójpokładowca wynosi 186 stóp. Gdyby każda łódź stykała się z sąsiednimi, mielibyśmy w jednym rzędzie, na obu burtach naraz, 16 sztuk o długości 23 stopy. Aby dojść do liczby 43, należałoby je rozwiesić w trzech rzędach po obu burtach, od powierzchni wody po nadburcie. Okręt byłby „opancerzony” łodziami, które zasłoniłyby wszystkie działa. Absurd tego pomysłu jest tak oczywisty, że szkoda dla niego dalszego komentarza.
Dlatego dla tamtych czasów było całkowicie typowe, że załogę jednostki tonącej w pobliżu wybrzeża ratowały łodzie z lądu; tonącej na pełnym morzu w otoczeniu innych – łodzie z WIELU jednostek towarzyszących; tonącej samotnie – nikt (odnotowywano, iż zaginęła bez wieści). Równie typowa dla wszystkich marynarek była praktyka, że gdy palił się lub szedł pod wodę okręt flagowy, do nielicznych szalup wsiadał admirał, jego sztab, rodzina itp., wcale nierzadko także dowódca, a pozostałych na pokładzie powierzano boskiej opiece.
...
Rzuciło mi to nieco światła do czego służyły te elementy.
Jednym słowem chodzi o łódź LONGBOAT, która przede wszystkim służyła do wożenia kotwic (niezwykle ważne zadanie w czasach, gdy manewr podciągania się na kotwicy należał do najważniejszych) i
LAUNCH - SZALUPA, która ewoluowała z longbota i o której
Krzysztof Gerlach napisał:
Cytat:
...
Szalupa wykształciła się jako efekt skarg na longbota, lecz nie wyłącznie.
...
znacznie lepiej też nadawała się do transportowania kotwic i holowania okrętu
...
Prawie w ogóle przestały wozić kotwice, gdyż parowe okręty nie potrzebowały zmieniać swojej pozycji przez podciąganie się na kotwicach zawoźnych. Zmiana zastosowań musiała doprowadzić do zmiany konstrukcji i kształtów. W drugiej połowie XIX w. angielskie „launches” dostały pionowe dziobnice, stopniowo traciły swoje niskie i rozłożyste rufy, znikały z nich kołowroty, rufowe żurawiki kotwiczne itp. „Launch” z przełomu XIX i XX stulecia była nadal wielka, miała po dwóch wioślarzy na każdej ławce, ale poza tym niewiele już przypominała swą imienniczkę z 1780 roku. W pewnym sensie stała nawet dużo bliżej wymarłego wcześniej longbota!
...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum