A tak na marginesie Waszych dywagacji to drewno na maszty do stoczni w całej Europie było transportowane z okolic Iławy i Miłomłyna.Była to Sosna Tamborska.
Okej. Ja ze swojej strony zamykam dyskusję, bo nie znam się na tyle, żeby polemizować. Pozostaje tylko wyrazić szacunek za chęć osiągnięcia zgodności z oryginałem nawet na poziomie układu słojów w deskach i masztach. Życzę Ci powodzenia w Twoich poszukiwaniach.
Uważnie przeczytałem polecaną książkę i zauważyłem kilka luk oraz nieścisłości.
1- Wyraźnie napisano, że dąb łatwo dawało się rozłupywać wzdłuż słoi, co było dużą jego zaletą. Nic na ten temat nie ma o innych gatunkach, które stosowano jako jego zamienniki. Dla modelarstwa szkutniczego nie jest to co prawda istotna kwestia, jednak świadczy o tym, że autor podzielił się wyłącznie wiedzą uzyskaną z dostępnych źródeł historycznych, a nie próbował tego sprawdzać. Tymczasem kwestie dotyczące np. murszenia drewna oparł o precyzyjne współczesne dane. Taka mała niekonsekwencja no i oczywiście niedosyt wiedzy.
2- Napisano, że pnie „jodłowe” miesiącami trzymano zanurzone w wodzie nic natomiast nie napisano dlaczego tak robiono. Ten temat jest o tyle ciekawy i ważny, że brak jego rozwinięcia jest według mnie poważnym przeoczeniem (biorąc pod uwagę dość drobiazgowe opisy prób impregnowania drewna różnymi specyfikami). Na szczęście coś o tym wiem, więc nie jest to dla mnie problemem. Woda jest dla naturalnej żywicy tym samym, co utwardzacz dla syntetycznej. Jeśli by pozostawić taką kłodę na powietrzu, to zanim żywica by trochę stwardniała i przestała wyciekać ubyłoby jej dość sporo. Zbyt długie trzymanie w wodzie doprowadziłoby jednak do całkowitego stwardnienia żywicy w całym przekroju, co według mnie byłoby błędem. Dlatego z pewnością czas moczenia w wodzie zależny był od objętości pnia.
3- Według tekstu mniej więcej od końca XVIIw zaczęto dość powszechnie stosować piły mechaniczne. Autor nie pisze, czy dla podniesienia wydajności pracy (wątpliwe, ponieważ rozłupanie dębowego pnia jest łatwiejsze i szybsze niż jego przecięcie), czy może było to związane z innymi właściwościami nowych gatunków drzew jakie zaczęto stosować, lub coraz gorszą jakością dotychczasowych (trudniejsze lub niemożliwe rozłupywanie na proste kawałki). Wydaje mi się, że dla modelarzy szkutniczych powinna to być bardzo ważna kwestia. Inna metoda otrzymywania klepek poszycia sprawia, że ten sam materiał będzie wyglądać inaczej.
4- Według mnie autor błędnie wyjaśnia konieczność dość częstej wymiany rei i masztów. Pisze mianowicie, że wysychały. Owszem, jednak nie chodziło tu o zawartość wody w drewnie (co nasuwa się samoistnie). Te elementy były przecież pieczołowicie natłuszczane, co zabezpieczało je przed wyschnięciem. Przyczyna utraty wytrzymałości była gdzie indziej. Naprężenia w tych drzewcach (zginające) systematycznie uszkadzały strukturę drewna. Duża zawartość w miękkich tkankach zaschniętej na kalafonię żywicy sprawiała, że podczas zginania belki żywica działała na nie jak klin i je rozrywała (krusząc się przy tym). Tak samo zachowują się obecnie laminatowe łuki (po pewnym czasie używania gołym okiem widać coraz większą siatkę maleńkich spękań, a później łuk pęka niespodziewanie).
Mimo tych kilku kwestii książka wciąga jak dobra sensacja.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum